Dwanaście niedokończonych snów – Natasza Socha. Magia świąt

Natasza Socha

Miewacie marzenia senne, które nie dają Wam spokoju? Widzicie w nich przyszłość, przeszłość czy może przerażające spadanie w dół? Natasza Socha w najnowszej książce pisze o niedocenianej mocy snów, ale też o miłości, poszukiwaniu szczęścia i... zachowywaniu pozorów. Przeczytajcie, niech otoczy Was magia niedokończonych snów w ten przedświąteczny czas.


Co w fabule piszczy?
Momo ma dwadzieścia osiem lat i żyje w gorsecie własnych ograniczeń. Nie pije kawy, nie patrzy ludziom w oczy, nie kupuje kolorowych ubrań, boi się podróżować. Ma za sobą nieudane małżeństwo i skomplikowane relacje z ojcem. Jej światem jest sztuka – Momo projektuje biżuterię i meble z recyklingu.

I wtedy pojawiają się sny. Są jak pomost łączący noc z dniem. Próbują jej coś powiedzieć, kłują palcem, puszczają oko. Stają się pośrednikiem między Momo a prawdziwym światem, który ją otacza. Wyznaczają jej kolejne zadania, które musi wypełniać, żeby pójść dalej. Czas kończy się wkrótce... Kim jest osoba, na którą podświadomie czeka?

"Jesteś uśpiona. Przemykasz od jednej godziny do drugiej, a kiedy kończy się dzień, oddychasz z ulgą i znikasz na parę godzin w alternatywnej rzeczywistości. Wiem, że każdy człowiek ma szare dni, tyle że twoje dni, tygodnie i lata wypełniają wyłącznie ponure kolory. Obudź się."

Dwanaście niedokończonych snów to długa, nostalgiczna podróż przez świat kobiecych spraw, usiana przyjemnościami, ale również osobliwymi niespodziankami. Z jednej strony zmusza do zwolnienia tempa i wgryzienia się w przedstawioną historię (część książki to sny wymagające przeanalizowania), a z drugiej strony bawi i zaskakuje trafnymi spostrzeżeniami dotyczącymi rzeczywistości. Odważcie się na podróż, w której jednym przystankiem jest picie kawy przedstawione w taki sposób, że motylki w brzuchu budzą się do życia jak pod wpływem miłosnego zauroczenia (poczujecie nawet orzechowo-jagodowy aromat napoju), a za chwilę wysiądziecie na stacji, gdzie zabijanie siekierą pierwszego lepszego debila ma psychologiczne uzasadnienie. Zaintrygowani? 

Najnowsza książka Sochy jest nieco inna od pozostałych, poetycka, nostalgiczna, trochę "dickensowska", jak zawsze sarkastyczna ale także pełna gorzkich refleksji i...  afirmacji życia. Autorka jak zawsze wyszukuje ciekawe smaczki społeczne, którymi wzrusza, szokuje lub bawi:

"Głaskanie psa, picie kawy z kubka ubranego w sweterek czy też zjedzenie żytniego chleba z rzodkiewką jeszcze nikogo nie wyleczyło z depresji. I nie sądzę również, by czyniło szczęśliwym. Ten duński bełkot namieszał tylko wszystkim w głowach, ale przed autorką chylę czoła. Zarobić kupę kasy na wciskaniu nam kitu o zbawiennym wpływie cynamonowej herbaty i pisaniu listów do przebiśniegów, to jest dopiero sztuka. (...) Poza tym nie ma jednego hygge. Każdy ma własne algorytmy szczęścia i to, co dla jednego jest metafizyczne, innego zabija ckliwością. Dla mnie hygge to wódka w dobrym towarzystwie, a dla jakiejś nimfy pewnie herbatka z oddechem elfa."

Nie mam wątpliwości, że Natasza Socha jest mistrzynią wymyślania osobliwych postaci, niby z życia wziętych, ale jednak nieco szokujących. Dwanaście niedokończonych snów zapadnie Wam w pamięć dzięki takim postaciom:

  • Momo czyli Monika to poukładana, rozwiedziona, dwudziestoośmioletnia osóbka z chaosem w głowie. Prowadzi galerię, w której sprzedaje własnoręcznie robione naszyjniki z łyżek, choinki z drutu i inne nietypowe przedmioty.
  • Pati czyli Patrycja, mama Momo, zajmuje się tanatokosmetyką, czyli robi makijaż pośmiertny.
  • Ciotka Rebeka, wypuszcza z ust"kurwy" częściej niż wyrzutnia piłki tenisowe, nie cenzuruje żadnego zdania mimo, że na co dzień jest nauczycielką historii.
  • Mila – dobry duch powieści, którą doskonale znacie z Biura... tym razem prowadzi wyjątkową kawiarnię i "nadzoruje" sny.
  • Seweryn – człowiek-nos, który zarabia na życie wąchaniem i wywąchuje sobie Momo.
  • Perkoz – ojciec Momo, muzyk i jednocześnie kolorowy ptak, od którego wszystko się zaczęło.
Łatwo zauważyć, że będzie barwnie, konkretnie i unikatowo. Świąteczna powieść, jak na autorkę przystało, nie wywołuje nudności z przesłodzenia i zapewnia solidną porcję ludzkiego, zwyczajnego otrzeźwienia. Dlaczego tak rzadko pozwalamy sobie na przyjemności? Czemu wolimy płynąć z prądem zamiast odważyć się na drastyczne kroki, nawet jeśli czujemy, że bardzo byśmy chcieli? I czym są dla nas sny? Projekcją podświadomości, komunikatem z zaświatów, czy tylko nieistotnym efektem ubocznym spania? Wierzę, że po lekturze książki odpowiedzi na te pytanie nie będą dla Was problemem. 
"Miłość, moja droga, to podnoszenie zwykłości do potęgi nieskończonej"
Dwanaście niedokończonych snów Nataszy Sochy to polska opowieść wigilijna, o słodko-gorzkim wydźwięku, ale w przeciwieństwie do Biura przesyłek niedoręczonych nie przeczytacie jej jednym tchem. Nieco poetycka, troszkę ezoteryczna, wymaga chwili refleksji, zmusza do zastanowienia się nad ulotnością życia i nad tym, że najwięcej ograniczeń ustanawiamy sobie sami. Być może podczas lektury nie poczujecie zapachu piernika i nie zapragniecie natychmiast wprowadzać zasad hygge, ale z pewnością nabierzecie energii, by wycisnąć z życia wszystko co się da. Gorąco polecam.


Szczegóły
Tytuł: Dwanaście niedokończonych snów
Autor: Natasza Socha
Wydawnictwo: Pascal 2017
Gatunek: obyczajowa

książka świąteczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)