Ilona Gołębiewska: „Ja się dopiero rozkręcam!”, czyli słów kilka o tym, że marzenia się spełnia!


Ilona Gołębiewska, autorka entuzjastycznie przyjętej przez czytelników oraz recenzentów powieści Powrót do starego domu zgodziła się odpowiedzieć na kilka moich pytań. Ta młoda, pełna ciepła i pasji dziewczyna, wychowana na mazowieckiej wsi, od najmłodszych lat marzyła o zostaniu pisarką.


Pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, szkoli dorosłych, a także prowadzi zajęcia z seniorami. Jest autorką wielu książek i artykułów oraz bajek, baśni, a także opowiadań dla dzieci i młodzieży. Zapraszam Was do lektury. Ilonie serdecznie dziękuję za poświęcony czas. Mam nadzieję, że będziemy miały jeszcze wiele okazji do wspólnych rozmów.

Dotychczas wydałaś książkę popularnonaukową Obraz starości w prozie Marii Kuncewiczowej oraz tomik poezji Traktat życia. Co zainspirowało Cię do napisania powieści obyczajowej. Skąd wziął się pomysł na Powrót do starego domu?

Początek mojego pisania powieści obyczajowych jest bardziej skomplikowany :-) Zaczęłam w ogóle od poezji. Pierwszy wiersz napisałam w gimnazjum do tak zwanej szuflady. Nie miałam żadnych planów, po prostu pisałam. Ale o tym, że będę pisać zdecydowałam już w wieku pięciu lat. Miałam to szczęście, że wczesne dzieciństwo spędziłam w starym drewnianym domu moich dziadków. Byli wyjątkowi. Babcia hafciarka ludowa, a dziadek nauczyciel i wielki pasjonat literatury. Obcowanie z nimi sprawiło, że pisanie i czytanie uznałam za niezwykłą umiejętność. Podobnie jak dziadek chciałam opowiadać historie, które przenoszą do niezwykłych miejsc. Wtedy też postanowiłam, że będę uczyć. Także plany co do swojej przeszłości miałam bardzo konkretne :-) Na pierwszym roku studiów zaczęłam pisać teksty naukowe. Moim zdaniem najtrudniejszy typ tekstów. Przez dziesięć lat wypracowałam swój warsztat pod okiem najlepszych mistrzów pisania w naszym kraju. Obok nich pisałam bajki, opowiadania, baśnie dla dzieci. Potem przyszedł czas na powieści obyczajowe. Miałam dwadzieścia dwa lata, gdy napisałam pierwszą powieść. Powrót do starego domu jest jedną z kolejnych napisanych powieści. Uznałam, że jest to powieść dla mnie najważniejsza i właśnie z nią postanowiłam wyjść do czytelników. Musiałam kilka lat poczekać. Dopiero realizacja planów zawodowych pozwoliła mi skupić się na pisaniu. Teraz jest czas moich powieści, które po kolei będę wydawać. Bardzo mnie to cieszy!

Jesteś ciepłą i otwartą osobą, prowadzącą aktywny tryb życia. Alicja Pniewska, bohaterka Twojej powieści także posiada te cechy. Czy jej postać wzorowałaś na sobie? A może inne postacie, bądź wydarzenia opisane w książce mają swoje odwzorowanie w rzeczywistości?

Alicja nie jest mną, ja nie jestem Alicją. Ale też nie zarzekam się, że nie mamy wspólnych cech. Na pewno mamy. Nie wiem jakby autor tego nie chciał, to i tak w powieści pojawią się jego emocje, myśli, przekonania. Oczywiście nie używam ich w sposób celowy. Ale moje doświadczenia, przeżycia, emocje na pewno mrugają do czytelnika spomiędzy kolejnych stron powieści. Jest jedna postać, najpierw poznajemy go jako Dziada, potem już wiemy, że jest Henrykiem Sokolskim. Jest wzorowana na grupie osób, które brały udział w tragicznych wydarzeniach, jakie rozegrały się w Pniewie w maju 1944 r. To wydarzenie opisane w powieści jest prawdziwe. Postać Henryka Sokolskiego jest wzorowana na osobach, które doświadczyły tych wydarzeń. Mowa tu o obławie w Pniewie, która miała miejsce wskutek zdradzieckiego donosu na gestapo. Zaczęła się łapanka na żołnierzy Armii Krajowej w ramach okręgu „Rajski Ptak” w Pniewie. Część z nich trafiła do obozu zagłady w Stutthof. Jedną z tych osób był mój dziadek. Chciałam ich upamiętnić. 

W Twojej powieści dużą rolę odgrywają miejsca, przede wszystkim Pniewo, Pułtusk i Wyszków. Można w niej znaleźć również wiele nawiązań do kultury oraz tradycji regionalnej. Czy mają one dla Ciebie szczególne znaczenie?

Jestem wierną fanka stron rodzinnych i od wielu lat promuję je na wiele możliwych sposobów. To się nigdy nie zmieni. Jestem z pochodzenia Kurpianką, a mój region, czyli Kurpie, słynie z niezwykle barwnej kultury regionalnej i przywiązania do tradycji, w której się wychowałam. Taki był właśnie dom moich dziadków. Osadzony w tradycji. Od najmłodszych lat brałam udział we wszystkich zwyczajach i obyczajach, świętach, ważnych dla regionu wydarzeniach. Teraz jestem dorosłą kobietą, ale nic się nie zmieniło. W Pniewie wciąż stoi drewniany dom po moich dziadkach. Teraz jest mój, wracam do niego w każdej wolnej chwili. Owszem, jest po remoncie i nie wygląda identycznie jak za życia dziadków, ale utrzymałam w nim klimat regionu. Tu są moje korzenie, tu zaczęła się moja historia. Z tego się nie wyrasta. To jest podstawa mojej tożsamości. Dlatego pomysł, by akcję powieści „Powrót do starego domu” osadzić w rodzinnych stronach oceniam jako bardzo dobry. Czytelnicy piszą, że klimat opisywanych w powieści miejsc bardzo im się podoba i chcą tu do mnie przyjechać. Na to liczę! Gdy w rodzinnych stronach pojawiła się wiadomość o tym, że moja powieść nędznie wydana, miejscowi mieszkańcy przyjęli ją z dużą życzliwością. Cały czas mogę liczyć na ich pomoc, mam wsparcie lokalnych władz, instytucji kultury. To jest dla mnie bardzo ważne. Na „swoich” mogę liczyć. Ze wzajemnością.



Opisana przez Ciebie historia kipi od emocji. Można w niej znaleźć całą ich paletę. Czy był to zabieg celowy?

Jestem zdania, że literatura ma dawać emocje, wzbudzać je i sprawiać, byśmy się zastanowili nad tym, co sami czujemy. Dla mnie to jest coś niezwykłego, że dzięki czytaniu mogę doświadczać emocji, które są na przykład mi bliskie lub wręcz przeciwnie, w swoim życiu ich jeszcze nigdy nie doświadczyłam. I czasami lepiej na sobie ich nie doświadczyć, ponieważ dotyczą bardzo złych wydarzeń. Zatem literatura daje możliwość przeżycia czyichś emocji bez szkody dla nas samych. I to jest niezwykłe. Stawiam na emocje. Chcę, by moje powieści poruszały czytelników. Na tyle, by zapadały w ich pamięci na długo lub nawet na zawsze. To byłby dla mnie największy sukces. Poza tym pracuję bardzo dużo z ludźmi w różnym wieku. Na swoją pracę mówię „od przedszkola do seniora”. Są to małe dzieci, uczniowie, nastolatki, studenci, osoby dorosłe i wreszcie seniorzy, do których mam szczególny sentyment. Dzięki swojej pracy wiem jedno – kluczem do drugiego człowieka są emocje. Te prawdziwe, wychodzące bezpośrednio z naszych doświadczeń, sytuacji życiowych czy przypadkowych zdarzeń. Dlatego moje powieści, które piszę na bieżąco i które planuję, będą mieć w sobie dużą dawkę emocji. Chcę wzruszać, wzburzać, irytować, rozśmieszać. I chcę w tym osiągnąć mistrzostwo ☺

Pracujesz zawodowo, prowadzisz stronę autorską, piszesz. Jak udaje Ci się pogodzić Twoją pasję, czyli pisanie z codziennymi obowiązkami?

Kluczem jest dobra organizacja, z którą już się chyba urodziłam. Odkąd pamiętam zawsze robiłam sto rzeczy naraz i udawało mi się je ze sobą pogodzić. Poza tym, zawsze robię w życiu to, co jest moją pasją i daje mi wielką radość. Pracuję na uczelni jako wykładowca akademicki. Prowadzę zajęcia ze studentami, ale nie tylko. Moją pracę zawodową i moje pisanie łączy istotny punkt wspólny. Jest nim CZŁOWIEK. W pracy rozpatruję człowieka od jego narodzin po starość. Fascynuje mnie nasz rozwój, to jak się uczymy i jak radzimy sobie w życiu. Swoją wiedzę przenoszę do literatury i pisząc powieści czerpię prosto z życia. Nie muszę wymyślać swoich bohaterów. Ja ich znam. Ich wygląd, charakter, osobowość buduję w oparciu o tych wszystkich ludzi, których spotykam w życiu. Prosty przykład. Ostatnio spotkałam panią, która podczas naszej rozmowy wykonywała jeden bardzo teatralny gest. Zapamiętam go na zawsze. I już wiem, że na pewno w którejś mojej kolejnej powieści jedna z bohaterek będzie robić podobnie lub tak samo. To jest dla mnie bardzo ważne. Chcę, by moje powieści i moi bohaterowie byli bardzo prawdziwi. A jak się ma już pomysł, wtedy wszystko można ze sobą pogodzić i znaleźć na to czas. Poza tym, ja po prostu spełniam swoje marzenia ! Jednym z nich było nagranie teledysku do powieści. Najpierw, w trakcie pisania powieści, pojawił się nieśmiały pomysł, by napisać do niej piosenkę. Napisałam zatem tekst. Jak już go miałam, zamarzyło mi się, by do tekstu powstała melodia. Mam to szczęście, że część mojej rodziny to bardzo zdolni muzycy. To Marek Modzelan i jego córka Maryla. Poprosiłam ich o pomoc. Nagrali przepiękną melodię do tekstu. Następnie moje przyjaciółka zgodziła się ją zaśpiewać. To Jana Dąbkowska, kobieta o głosie anioła. Tak powstała piosenka. No i się zaczęło. Słuchałam jej i miałam przed oczami sceny z mojej powieści. I tym sposobem narodziło się marzenie, by powstał teledysk. A ja jestem zdania, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dzięki pomocy rodziny i przyjaciół powstał teledysk. Przepiękny, nagrywany w moich rodzinnych stronach, w szczególność w Pniewie, czyli w miejscu, gdzie rozgrywa się akcja mojej powieści. Teledysk można obejrzeć na mojej stronie www.ilonagolebiewska.pl




Powrót do starego domu zebrał wiele pozytywnych ocen. Czy w najbliższym czasie możemy liczyć na kontynuację? A może szykujesz inną niespodziankę dla swoich czytelników?

Jakby mi jeszcze trzy miesiące temu ktoś powiedział, że dziennie będę dostawać kilkadziesiąt wiadomości od swoich czytelników, to bym stwierdziła, że chyba sobie ze mnie żartuje :-) A teraz dzieje się to naprawdę! I to jest najlepszy prezent jaki mogłabym dostać. W dniu premiery marzyłam, by mój „Powrót do starego domu” został życzliwie przyjęty przez czytelników. Po tygodniu był już bestsellerem. Czy można sobie coś takiego wyobrazić? Potem zaczęły pojawiać się pierwsze wiadomości od czytelników. Podoba się! Niech pani pisze! Kiedy kolejna powieść? Proszę wszystko rzucić i pisać, bo my czekamy! Nie mogłam w to uwierzyć. Odpisuję na każdą wiadomość. Relacje z moimi czytelnikami są dla mnie bezcenne. Motywują mnie do dalszej pracy, dają satysfakcję i potwierdzenie, że to, co robię, czyli moje pisanie, wzbudza aż tak wiele emocji. To dla mnie ogromny sukces. W lipcu startuję też z pewnym projektem. Jeszcze nie mogę zdradzić szczegółów, ale będzie to połączenie mojej pracy zawodowej, przekazywanie wiedzy i umiejętności oraz odkrywanie swoich pasji. Na pewno będzie wesoło i z pożytkiem dla nas wszystkich. Do mnie i mojej grupy będzie mógł dołączyć każdy, kto interesuje się motywacją, rozwojem, szukam wsparcia wśród życzliwych osób. Bo tylko takie tam będą. Chcę zbudować społeczność wspierających się ludzi. A potem… potem to już ma tyle kolejnych planów, że na pewno będę miała co robić. Ja się dopiero rozkręcam ☺

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, aby zapoznać się z twórczością Ilony, gorąco Was do tego namawiam. Na zachętę zainteresowanych odsyłam do mojej opinii 👉klik 
Na zakończenie zdradzę jeszcze, że w przygotowaniu jest kolejna część losów Alicji, której z niecierpliwością będę wyczekiwać. Dziękuję serdecznie za wspaniałą rozmowę.



* wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum autorki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)