Nic oprócz strachu – Magdalena Knedler. O tym dlaczego o pewnych książkach nie powinno się czytać


Są takie książki, które powinno się zostawić w spokoju. Nie czytać, omijać szerokim łukiem, chować w najtrudniej dostępne zakamarki półek. Po co sobie szargać nerwy? Po co wystawiać na próbę swoje oczekiwania? Po co doprowadzać się do stanu, w którym mamy ochotę powiedzieć "po co mi to było" i "co ja mam teraz zrobić ze swoim życiem"?


Są też takie książki, o których nie powinno się czytać. Nie można budować sobie ich obrazu zanim się po nie sięgnie, nie trzeba ślepo ufać wydawcy, blogerowi czy koleżance i sugerować się zdaniem drugiego człowieka. Do takich książek należy Nic oprócz strachu. Zaufajcie mi, żadna recenzja nie przygotuje Was na to, co przeczytacie.

Zarys fabuły

Szwecja. Miasto Ystad. To tutaj mieszka komisarz Anna Lindholm. Tu toczy się jej kariera policyjna oraz poukładane życie prywatne, u boku kochającego męża. Pewnego dnia jednak harmonia znika, bo dwie życiowe ścieżki Anny zaczynają się niebezpiecznie splatać…

Vidar – mąż Anny, ulega wypadkowi, w wyniku którego przestaje chodzić. Niedługo potem policjantka otrzymuje list z więzienia, z którego dowiaduje się, że zdarzeniu winny jest Narcyz – seryjny morderca, którego doprowadziła do skazania. Faktów jednak nie udaje się potwierdzić, bo Narcyz umiera otruty.

Anna natomiast zaczyna otrzymywać od tajemniczego nadawcy cytaty z utworów Oscara Wilde’a… "Ból w odróżnieniu od przy­jem­ności nie no­si maski".*


Kilka słów o pomyśle

Magdalena Knedler nie jest Camillą Läckberg , ani innym słynnym "kryminalistą" i nie płynie na fali pomysłów zagranicznych twórców. Nie jest przewidywalna i z pewnością nie działa schematycznie, ponieważ sama jeszcze dokładnie nie zbadała zakamarków swojej nieograniczonej wyobraźni. Jest za to polską autorką o unikatowym, wyraźnie zarysowanym stylu i wrażliwości, pozostającą pod silnym wpływem klasyki i bez wątpienia przeczytała w życiu setki dobrych książek, które odcisnęły piętno na jej postrzeganiu świata. Tak więc spodziewajcie się... niespodziewanego.

Nic oprócz strachu nie jest klasycznym kryminałem, ani nawet rozbudowaną powieścią obyczajową. Magdalena Knedler nie odbierze Wam tchu jak Remigiusz Mróz, nie zabije śmiechem jak Agata Przybyłek, ani (wbrew tytułowi) nie wywoła dreszczy jak Camilla Läckberg. Jednak możecie być pewni, że po lekturze powieści zrozumiecie jak powinna wyglądać dobra książka, choć nie zmieści się ona w żadnej z szufladek gatunkowych. Zawiera zagadkę kryminalną, całkiem zgrabnie nakreśloną, niesztampową i o lekko żartobliwym wydźwięku. Wiarygodne tło obyczajowe może budzić kontrowersje, ponieważ bohaterowie są... dziwni i zachowują się osobliwie, a do tego nieobce są im dylematy etyczno-moralne, a także miłosne uniesienia jak w dobrym romansie. Niejednoznaczne relacje między bohaterami na przemian fascynują i irytują, a boleśnie wolny rozwój akcji sprawia, że trzeba walczyć z chęcią zajrzenia na ostatnią stronę. 

Kilka słów przestrogi

Akcja powieści należy do mało dynamicznych, a najsłabszy niestety jest początek. Musiałam tłumić ziewanie i brnęłam dalej z wiarą w to, że kto jak kto, ale Knedler mnie nie zawiedzie. I miałam rację! Wprowadzenie barwnych postaci: fińskiej gosposi Lempi, czy osobliwie uroczego Lajona nadało powieści rumieńców, a uśmiercenie Pewnego Kogoś sprawiło, że zapiszczałam z radości (fanów postaci przepraszam!). Historia nabrała dynamizmu, elementy układanki powoli zaczęły łączyć się w całość, a zagadka kryminalna nabrała sensu, co nie zmieniło się już do końca.

Co nieco o plusach

Muszę wspomnieć o dwóch wielkich plusach książki, po pierwsze kreacja postaci: Anna jako policjantka, której czasem brakowało polotu potrafiła zaskoczyć przebłyskami geniuszu, a w towarzystwie błyskotliwych kompanów-podpowiadaczy działała jak dobrze nakręcony robocik.  Na uwagę zasługują też gosposia (jej teksty bawiły mnie do łez) i przyjaciel Anny z dzieciństwa (akcja z pobiciem sprawiła, że już na zawsze zapamiętam ten wątek). Drugim genialnym posunięciem jest umieszczenie w powieści odniesień do klasyki – począwszy od Chrabiego Monte Christo na Portrecie Doriana Graya kończąc. Mogę się założyć, że po lekturze zapragniecie sprawdzić o czym mowa.

Umieszczenie akcji w Szwecji i w Helu (go to hell, rozumiecie? ;)) sprawiło, że powieść nabrała specyficznego, nostalgicznego klimatu. Jednak ostrzegam, nie szukajcie tutaj atmosfery szwedzkich kryminałów, ponieważ Nic oprócz strachu ma niewiele z nimi wspólnego, nie jest lepsza ani gorsza, tylko po prostu inna. Autorka postawiła na psychologiczny portret bohaterów, a osią powieści uczyniła nie tyle samą zagadkę kryminalną, co raczej relacje między bohaterami. Najważniejsze są tu przyczyny i skutki działań bohaterów, ich przeszłość, czyny i decyzje determinujące następujące po sobie wydarzenia. Nie bez znaczenia jest także motyw romantyczny, dość silny i niepozbawiony kontrowersyjnego wydźwięku. 

Podsumowując: Nic oprócz strachu to bardzo dobra powieść będąca swoistą mieszanką gatunków. Jest zarówno po kobiecemu stuningowanym kryminałem, jak i frapującą powieścią obyczajową, bawi, wciąga i angażuje emocje, a przy tym nie nadwyręża szarych komórek i nie wprowadza zamętu w umyśle. Co za tym idzie, lekturę polecam wielbicielom literackich eksperymentów, powieści obyczajowo-kryminalnych, okraszonych odrobiną romansu i umiejscowionych w ciekawej scenerii. Polecam również wszystkim tym, którzy kochają nawiązania do klasyki i lubią, gdy książka zmusza do poszukiwania tekstów źródłowym. Nie polecam natomiast osobom, które oczekują krwistego, trzymającego w napięciu kryminału w stylu Mankella, Larssona czy Läckberg – to nie ten rodzaj literatury. Serdecznie polecam.


Szczegóły
Tytuł: Nic oprócz strachu
Autor: Magdalena Knedler
Wydawnictwo: Czwarta Strona 2016

Ocena
Treść: bardzo dobra
Styl: bardzo dobry
Okładka: piękna

Za egzemplarz powieści dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


* notka wydawcy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)