Były sobie świnki trzy – Olga Rudnicka. Czy opłaca się zabić męża?



Pamiętaj mężu drogi, miej się na baczności. Żona nie jest ani tak głupia, ani tak naiwna jak myślisz. Być może po kilku latach małżeństwa wygląda inaczej, jest nieco grubsza, bardziej pomarszczona i mniej wiotka,  ale zapewniam cię, że zwoje mózgowe nie kurczą się jej od nadmiaru wolnego czasu.
Szminka na twojej koszuli czy ekstra kasa na drobne wydatki, którą tak chętnie sypiesz, to dla niej znaki ostrzegawcze – uwaga, kochanka na horyzoncie! Lata poniewierania, ignorowania, popychania z kąta w kąt można jeszcze jakoś znieść (zwłaszcza gdy podpisało się intercyzę) ale każdy ma jakiś próg odporności!

Miej się na baczności, nie znasz dnia ani godziny, ale w końcu... znikniesz. W końcu lepiej być bogatą wdową, niż rozwódką bez grosza przy duszy, prawda?

Z prozą Rudnickiej po raz pierwszy zetknęłam się czytając Diabli nadali i było to arcyciekawe doświadczenie. Autorka oczarowała mnie nietuzinkowym poczuciem humoru i niebywałą lekkością stylu, a sposób w jaki poprowadziła fabułę, ocierającą się o granice absurdu, to absolutny majstersztyk. Czytając najnowszą książkę miałam  podobne odczucia, choć tym razem (tylko ociupinkę) zmęczyły mnie nazbyt odrealnione sytuacje.

Zabijając świnki Rudnicka zabiera nas w świat żon bogatych mężów, które prowadzą życie zdesperowanych pań domu (niemal jak na Wisteria Lane*). Kamelia, Martusia i Jolanta prowadzą na pozór udane życie małżeńskie, jednak wszystkie trzy nienawidzą swoich małżonków (zwanych pieszczotliwie świniami), ale nie mogą się z nimi tak po prostu rozwieść. Podpisana z miłości intercyza trzyma je na krótkiej smyczy, którą zerwać może jedynie... śmierć. Kobiety drobiazgowo planują więc morderstwo, tym trudniejsze do zrealizowania, że trzeba zlikwidować trzy świnki, nie budząc niczyich podejrzeń. Wszystko, co stanie się potem wywoła w was nieopanowane wybuchy śmiechu, zatem w komunikacji miejskiej czytać nie polecam (chyba, że lubicie jak ktoś wam patrzy przez ramię).

Lekura utwierdziła mnie w przekonaniu, że uwielbiam styl i poczucie humoru Rudnickiej. Cenię jej sarkastyczne spostrzeżenia, szczegółowe obserwacje i dystans, z jakim opisuje perypetie bohaterów. Można się czepiać, że takie to wszystko nierealne, niemal na granicy absurdu, ale kto powiedział, że komedia kryminalna musi być wiarygodna? Pisarka trzyma się ram kryminału, ale są to ramy bardzo umowne, luźne. Dlatego też przedstawione wydarzenia bawią do łez, a nie skłaniają do głębszej refleksji. Przecież nikt tak naprawdę nie planuje zamordowania małżonka dla pieniędzy, prawda? :)

Świetnie wykreowani bohaterowie, dynamiczna akcja pełna zaskakujących wydarzeń, cudowne zrządzenia losu, wszechobecny humor i perfekcyjne czarne charaktery to największe zalety powieści. I choć w moim odczuciu książka jest nieco słabsza niż Diabli nadali i tak gorąco polecam. Czytajcie i śmiejcie się na zdrowie, zwłaszcza gdy lubicie komedie nasycone czarnym humorem, a serial Gotowe na wszystko budzi w was tylko pozytywne odczucia.

Szczegóły
Tytuł: Były sobie świnki trzy
Autor: Olga Rudnicka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2016

Ocena
Treść: dobra
Styl: bardzo dobry
Okładka: przeciętna

Za egzemplarz powieści dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka



*fikcyjna ulica zmieszkiwana przez bohaterki serialu Gotowe na wszystko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)