Ciemniejsza strona Greya – po seansie...

Dziś wyjątkowy dzień, wszak mamy walentynki ☺ Na pewno macie ochotę poznać moje zdanie na temat najnowszego kinowego hitu, jakim jest Ciemniejsza strona Greya. Otóż moi drodzy, ten film to arcydzieło, objawienie kinowe i absolutne must see! 

Ścieżka dźwiękowa (jak choćby piosenka Zayna, śpiewającego trochę jak kastrat, jak twierdzą pewne urocze blogerki ☺) jest jednym z największych atutów filmu. Słyszeliście? 




Daliście się nabrać? Mam nadzieję, że nie ☺ W minioną sobotę wybrałam się do kina (podobnie zresztą jak miliony innych wielbicielek Greya), jednak czy było warto? Niekoniecznie. Film nie rozczarował mnie, ale też nie oczarował, szybciutko zapomniałam o seansie, a to najlepszy dowód na to, że po prostu nie było czego zapamiętać...

Zachęcające trailery, medialny szum i ciekawe ujęcia z planu atakowały ostatnio ze wszystkich stron, a dzieło na pewno okaże się kasowym hitem (wystarczy spojrzeć na sprzedaż biletów i konieczność i rezerwowania ich z dużym wyprzedzeniem) Trzeba przyznać twórcom jedno – potrafili rozciągnąć szaleńczo pędzącą akcję do nieprzyzwoitych granic, pytanie tylko – po co?

Trochę spojlerów


Główne wątki spłycono, a dramatyczne sceny (wejście Laili – byłej uległej, czy Jacka Hyda) okrojono na korzyść paplania o niczym (upsss – chodzi oczywiście o przepracowanie sytuacji między kochankami) i niekończących się przyjęć. Miałam wrażenie, że bohaterowie nie robią nic poza uczestniczeniem w balach, czasem tylko dla rozrywki wyskoczą do pracy, gdzie jak Ana – pokażą talent objawiony, tudzież w przerwie na lunch kupią sobie linię lotniczą (jak Grey). W momentach, gdy trzeba było ożywić akcję, bohaterowie uprawiali seks i dyskutowali o tym, jaki to Christian jest władczy, a Ana asertywna.

Na plus oceniam natomiast akcje romantyczne – piękne oświadczyny, przejawy człowieczeństwa Christiana czy płynięcie jachtem. Nie mogę również przemilczeć strojów i zjawiskowych butów panny Steele. Tylko czy dla butów warto iść do kina, skoro wszystkie inne ważne momenty są w tym trailerze?



Muzyka

W pierwszej części ekranizacji urzekła mnie muzyka (pamiętacie Love Me Like You Do Ellie Goulding?) tym razem jednak ścieżka dźwiękowa, choć dosyć dobra i wpadająca w ucho, nie porywa aż tak mocno. Poszczególne piosenki (może poza jedną) nie przywołują z pamięci obejrzanych scen i nie budują klimatu. Szkoda, ponieważ wiele z nich miało potencjał. Tylko Sia ciągle gdzieś mi tam brzmi w duszy (choć nie mam pewności kiedy to słyszałam):



Sceny erotyczne

Twórcy filmu postanowili zadbać o gusta widzów obu płci, dlatego też na ekranie zobaczycie sporo gołego biustu, pośladki i nogi Any w pięknych butach, a do tego... plecy Christiana (aplauz na sali był spektakularny ☺). Trzy sceny w klimacie soft porno były całkiem przyjemne w odbiorze, ale i tak najwięcej emocji wywoływała bielizna bohaterki. Nie bez znaczenia była dobrze dobrana muzyka, o, na przykład taka:

>

Pomarudziłam trochę, jednak wbrew pozorom film nie był aż tak zły. Mój największy zarzut to nuda i brak mocnej osi fabularnej. Całość stanowi zlepek wydarzeń, czasem niejasnych dla widza, który nie zna wersji książkowej. Sensacyjnym scenom brak dramatyzmu, natomiast dobre, wzruszające momenty można policzyć na palcach jednej ręki. Może część trzecia (już nakręcona, do obejrzenia za rok) spełni oczekiwania fanek cyklu? Liczę na to. Natomiast Ciemniejsza strona Greya to niestety tylko typowe, odrealnione, nieangażujące romansidło (bez żadnego BDSM), w sam raz na walentynki, do jednorazowego obejrzenia. A teraz możecie na mnie krzyczeć.


❤ zdjęcie pochodzi ze strony http://www.fandango.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)