Wywiad z Katarzyną Redmerską


Zapraszam do lektury wywiadu z Katarzyną Redmerską, której zadawaliście pytania jakiś czas temu. Miłej lektury ☺

Co czuła Pani kończąc pisanie książki? Czy był to na przykład smutek wywołany rozstaniem z ulubionymi postaciami? Czy może tak bardzo się Pani z nimi zżyła, że planuje Pani kontynuację?:) (Jagoda G.) 

Po skreśleniu ostatniego słowa w mojej powieści, poczułam ogromną ulgę połączoną z uczuciem dumy i satysfakcji z dobrze wykonanej pracy. Nie trwało to jednak długo, bo zaczęły dopadać mnie wątpliwości i pytania: czy aby na pewno wszystko, co istotne zawarłam w książce? A może wykreślić to czy tamto lub dodać jeszcze co nieco? Jestem dopiero raczkującym pisarzem, ale myślę, że moje odczucia i takie zachowanie a nie inne w tym temacie – to rzecz naturalna dla pisarza :) 

Pisarz tworzy przede wszystkim dla czytelników. To oni są odbiorcą jego historii. To czytelnicy oceniają daną powieść. Czasem w morzu pozytywnych opinii znajdzie się również negatywna ocena. I tutaj pytanie: jak radzi sobie Pani z krytyką? Czy uważa Pani, że krytyka motywuje do dalszego działania czy też podcina pisarskie skrzydła? (Jagoda G.) 

Nie ukrywajmy, każda krytyka boli. Ważne jest jednak, aby podejść do niej konstruktywnie, gdy już nas dotknie. Pisarz powinien zdawać sobie sprawę, że tworząc coś dla innych – „ocenianie” ma wpisane w ryzyko zawodowe. Jeżeli nie umie sobie poradzić z krytyką, lepiej niech zaprzestanie pisania. 

Im jestem starsza, tym mniej przejmuję się tym, co mówią inni. Nauczyłam się odróżniać szczerość wypowiedzi od zwyczajnej złośliwości a nawet zawiści. Szczere opinie wypowiedziane przez innych na temat mojej twórczości, które dodatkowo poparte są argumentami, nawet, gdy bolą mojego ego –zawsze biorę pod uwagę i analizuję. 

Droga pisarza do sukcesu niekoniecznie usłana jest różami. Czasami brakuje drogowskazów, pojawia się zwątpienie, łzy, ale i są na pewno chwile radości. Kiedy Pani skakała ze szczęścia – gdy przyszedł mail potwierdzający chęć wydania książki, gdy otrzymała Pani wydrukowane egzemplarze czy gdy pojawiła się pierwsza pozytywna recenzja? A może jeszcze Pani wyczekuje takiego radosnego momentu? (Edyta Chmura) 

Oh! Takich wzruszających momentów było wiele ☺ Niewątpliwie pierwszy, który wywołał ogromną radość, to opinia wydawnictwa Axis Mundi na temat mojej książki i decyzja o chęci jej wydania. Jednakże chwilą, która przyznam, że wycisnęła łzy wzruszenia, był moment, gdy wzięłam egzemplarz swojej książki do ręki. Jeszcze dzisiaj na tamto wspomnienie ściska mnie w gardle. To, co wtedy czułam, przyciskając powieść do serca, to połączenie dumy i wielkiego szczęścia. 

Podobno pisanie uzależnia. Najpierw felietony, artykuły, opowiadania, w końcu książka. Czy Pani umysł nabrał już właściwości gąbki – wchłania bezlitośnie pomysły na fabułę z otoczenia, wyłapuje ciekawe rozmowy, charakterystyczne cechy osób przypadkowo mijanych – i przez to nie ma Pani chwili na odpoczynek, bo na każdym kroku czyha…inspiracja ☺? (Edyta Chmura) 

Nie, no aż tak źle to jeszcze ze mną nie jest! ☺ Łapię się jednak na obserwowaniu tego, co otacza mnie dookoła. Felietony, które piszę mają charakter lekko prześmiewczy – opisuję w nich paradoksy zachowań, sytuacji, zdarzeń. Mój umysł przez lata nauczył się wyłapywać ciekawe „smaczki” w tej materii. Choćby ostatnio, będąc na spacerze w parku, zauważyłam siedzące obok siebie grupki różnych klas społecznych: nobliwe starsze panie, nieopodal nich miejscowych koneserów tanich trunków w dużej ilości oraz parę w słodkim tête-â-tête. Tak to zajęło mój umysł, że powstał okolicznościowy felieton o integracji społecznej ☺

Kilka tematów zawartych w fabule moich opowiadań, zapożyczyłam z zasłyszanych rozmów w tramwaju jak i ze sklepowej kolejki. Co do sklepowej kolejki, to przyznam, że raz była taka sytuacja, że do tego stopnia zainteresowała mnie rozmowa pewnej pary, że, mimo iż wiem, że podsłuchiwanie jest nieeleganckie – perfidnie poddałam się tej czynności. Na usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że powstało z tego całkiem ciekawe opowiadanie ☺

Czy wierzy Pani w wenę? (nie mam pomysłu) 

Oczywiście! Bez weny nie da się pisać. To znaczy jest to możliwe, jako czynność. Jednakże pod względem esencjonalności – treść dla wnikliwego czytelnika nie będzie miała wartości. Od razu rozpozna w tym zwyczajne rzemiosło. Pisanie zaś to rodzaj sztuki i tak też się powinno do niego podchodzić. 

Co Pani prywatnie czyta? (nie mam pomysłu) 

Lubię wiele gatunków – od zwykłych babskich czytadeł, po biografie, kryminały i książki psychologiczne. Ostatnio czytałam wspomnienia Artura Rubinsteina pt. Moje długie życie. 

Dlaczego dopiero teraz zdecydowała się Pani napisać książkę? Wcześniej nie czuła Pani potrzeby przelania na papier własnych myśli? (Magda) 

Dojrzewałam do napisania książki. Wcześniej pisałam opowiadania – książka, jest swojego rodzaju takim naturalnym kolejnym etapem mojego pisarskiego rozwoju. Musiały najpierw powstać opowiadania, wydarzyć się pewne rzeczy w moim życiu, abym poczuła, że właśnie nadszedł ten moment, aby napisać powieść. 

Czy uważa Pani, że obowiązkowym „dodatkiem” do pisarza musi być kot? ☺ (Magda) 

Obowiązkowym to może nie, ale na pewno przeuroczym dodatkiem to tak. Mój kot o imieniu Ziajek ma istotny wkład w moją twórczość. Gdy zasiadam do pisania, zaraz materializuje się na biurku, kładzie obok laptopa i zwija w kłębuszek. Jak głośno daję upust niezadowoleniu z tego, co napisałam, zerka na mnie kątem oka i pomrukuje wymownie. To błyskawicznie sprowadza mnie do pionu. Tworzymy twórczy tandem ☺

Czy Pani, która w swojej debiutanckiej powieści porusza wątki rodzinne, zna historię swoich przodków? Jeśli tak, to do którego pokolenia i czy jest w niej coś równie zaskakującego, jak w Pani książce? (Joanna) 

Moje informacje o przodkach kończą się na XVIII w. W swojej rodzinie mam istną mieszankę klas społecznych: hrabiowie, szlachta, chłopi. Moi przodkowie pochodzili również z różnych krajów: Polska, Węgry, Austria, Niemcy, Ukraina. Walczyli w powstaniach, wojsku polskim, wojsku niemieckim, partyzantce. Ich dzieje, to naprawdę kawał historii. 

Co do zaskakujących informacji o przodkach, równych zawartym w książce – to niestety aż takich rewelacji nie ma. Niewątpliwie interesujące są dzieje mojego pradziadka Mikołaja, który miał istotny wkład w budowę infrastruktury miasta Łuck (obecnie Ukraina). 

Uważam, że niektóre sprawy rodzinne nie powinny być wyciągane ot tak, tylko, dlatego, żeby sprawiedliwości stało się zadość, gdyż nigdy nie wiemy, jak dana prawda zostanie odebrana przez innych, a bywa, że może ich bardzo zranić. Jakie jest Pani zdanie na ten temat? (Joanna) 

Ogólnie ten temat jest bardzo dyskusyjny. Uważam jednak, że są sytuacje, w których lepiej wyjaśnić sobie wszystko, niż żyć z ciężarem, wzajemnymi oskarżeniami i niedomówieniami. 

Czy jakieś elementy z Pani książki są zainspirowane zdarzeniami z Pani życia? (Ewelina Nawara) 

Tak naprawdę, książka jest następstwem porządkowania przeze mnie drzewa genealogicznego rodziny. Zaznaczam jednak, że wątków stricte rodzinnych jest tu minimalna ilość, w większości to fikcja literacka. Po prostu w trakcie zgłębiania historii rodziny, ich bytności na Lubelszczyźnie, historii tamtych terenów – w sposób jak najbardziej naturalny zrodził się w mojej głowie pomysł na fabułę wydarzeń, które mogły mieć miejsce. 

Elementami zaczerpniętymi z historii mojej rodziny, które włączyłam do powieści to m.in. dwór, herb i poruszany w fabule temat istnienia w XIX w. na Lubelszczyźnie kolonii niemieckich – przodkowie jednego z moich pradziadków to niemieccy osadnicy, którzy w XIX w. zasiedlili jedną z takich kolonii. 

Gdzie się widzi Pani za 5 lat? (Ewelina Nawara) 

To trudne pytanie. Nie staram się wybiegać tak daleko w przyszłość. Chciałabym na pewno pisać i wydawać kolejne książki. Być chętnie czytana no i może otrzymać jakąś znaczącą literacką nagrodę ☺

Czy zastanawiała się Pani kiedyś nad tym, czym zajęłaby się Pani w życiu, jeśliby nie było to pisanie? (Katarzyna Chojnacka - Musiał) 

Chyba byłaby to praca naukowa. Zawsze lubiłam się uczyć i poznawać nowe rzeczy. Tak naprawdę jednak nie wyobrażam sobie życia bez pisania. A jeżeli już, to byłoby ono niepełne. 

Jaka była Pani pierwsza samodzielna lektura w dzieciństwie? Albo ta, która zrobiła na Pani takie wrażenie, że została zapamiętana? (Katarzyna Chojnacka - Musiał) 

Dokładnie to były trzy książki Mania czy Ania Ericha Kästnera, Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren oraz Czuk i Hek Arkady Gajdara. 

Każda z tych książek pozostawiła we mnie niezatarty ślad. Do dziś pamiętam, jak z wypiekami na policzkach śledziłam losy bohaterów, przeżywając wszystko, jakby mnie osobiście to dotyczyło. 

Sekret sprzed lat to Pani debiut powieściowy. Zajmuje się Pani dziennikarstwem i pisaniem felietonów. Czy może już Pani powiedzieć, które z dotychczasowych dokonań są dla Pani przyjemniejsze? Które dało większą satysfakcję? (Izabela Wyszomirska) 

Dziennikarstwo, w moim przypadku dotyczące medycyny, to praca zawodowa. Nie ja wybieram to, o czym będę w danym momencie pisać. Oczywiście mam wpływ na ogólne zredagowanie treści, ale muszę opierać się na konkretnych faktach. Wymaga to ciągłego pogłębiania wiedzy i systematyczności a także obowiązkowości. Felietony, opowiadania jak i teraz książka – to pisanie dla przyjemności, gdzie to ja sama wybieram sobie, o czym będę pisać i w jaki sposób. Jednakże, każda z tych form pisania, którą wykonuję należy do przyjemnych i dających dużo satysfakcji. 

W Sekrecie sprzed lat pełno sekretów, tajemnic. Jak Pani zapatruje się na prawdę? Czy jej zatajanie zawsze można usprawiedliwić? (Izabela Wyszomirska) 

Ukrywanie prawdy z zasady jest złe. Są jednak takie sytuacje, w których jej wyjawienie może zdziałać więcej złego aniżeli dobrego. 

Dlaczego zdecydowała się Pani pisać? To piękne, ale i trudne ☺ (Patrycja Fornal) 

Tak naprawdę nie wiem. Początek mojego pisania był tak naturalny, że odebrałam to, jako rzecz oczywistą, która po prostu musiała nastąpić. 

Czy widziałaby Pani swoją powieść na wielkim ekranie? Jeśli tak, to, kto grałby główne role? (Patrycja Fornal) 

To bardzo ciekawe pytanie. Przyznam, że pobudza wyobraźnię myśl, że ktoś mógłby zechcieć zekranizować moją powieść. Zwłaszcza intrygujące jest to, w jaki sposób ukazałby fabułę. 

Co do obsady, byłaby ona międzynarodowa. Zuzannę – główną bohaterkę zagrałaby Magdalena Cielecka. Lubię tę aktorkę. Jest nie tylko utalentowana, ale i bardzo urodziwa. Posiada zdolność, której brak wielu aktorom, mianowicie ona nie gra postaci, tylko się nią staje. Pasowałaby idealnie. Adama zaś zagrałby brytyjski aktor – JJ Feild. Pierwszy raz zobaczyłam go w ekranizacji powieści Jane Austen Opactwo Northanger, potem był film Trzecia gwiazda  – przykuwa uwagę od pierwszej chwili. Ma w sobie jakąś nieokreśloną tajemniczość, nie daje się do końca rozgryźć widzowi, pozostawiając niedosyt. A taki jest właśnie w mojej powieści Adam. 

Jakie jest Pani ulubione danie? Jeżeli już przy tym jesteśmy, załóżmy, że proces napisania i wydania książki to potrawa. Jakie powinna mieć według Pani składniki? (Izabela Raszka - PYTANIE NAGRODZONE!

Daniem numer jeden na mojej liście przysmaków są ruskie pierogi. Przyznam bezwstydnie, że je wręcz uwielbiam. Książka, jako potrawa niewątpliwie należy to dań bardzo wykwintnych. Musi mieć solidną podstawę i delikatne dodatki. Całość powinna tworzyć idealne połączenie stylu z niezapomnianym smakiem. Gdybym miała ją przyrównać do potrawy, to byłaby to pierś z kaczki z patelni z malinowym sosem. Pierś kaczki smaży się z odrobiną cynamonu i przed podaniem polewa sosem malinowym. Smakuje idealnie. 

Załóżmy, że na 24 h mogłaby się Pani przenieść do świata przedstawionego w dowolnej powieści. Jaką by Pani wybrała? (Izabela Raszka) 

Byłaby to Duma i uprzedzenie Jane Austen. Jestem wielką fanką tej autorki. Uwielbiam wszystkie jej powieści. Jednakże Duma i uprzedzenie wiedzie tutaj prym. Byłoby cudownie zanurzyć się w czasach regencji, przywdziać piękną suknię i stać się obiektem zainteresowania wytwornego dżentelmena. To były wyjątkowe czasy, gdzie królowała prawdziwa, trwała miłość. Kobiety były kobietami a mężczyźni mężczyznami. Obecnie gdzieś w tym ferworze równouprawnienia, ta kobiecość i męskość także – rozpłynęły się w bylejakości. Oczywiście to moja subiektywna opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać ☺
Kilka słów o książce

Rodzinny sekret, wyznany przez nestora rodu Krzenieckich wywołuje zamieszanie w rodzinie. Starszy Pan u schyłku życia postanawia rozliczyć się z trudną przeszłością – zaślepiony gniewem dawno temu zerwał wszelkie kontakty z jedyną siostrą. W ostatniej woli wyznaje ukochanemu wnukowi Adamowi swoją tajemnicę, prosząc, by w jego imieniu ponownie scalił rodzinę. Nakazuje mu odnalezienie Zuzanny, wnuczki i jedynej żyjącej krewnej jego siostry. Zuzanna przybywa do rodzinnego domu babki, gdzie na jaw wychodzą skrzętnie skrywane sekrety. Niespodziewanie otrzymany spadek oraz emocje związane z pozyskaniem nowej części rodziny, nie uśpią czujności i intuicji młodej kobiety. Wiedziona przeczuciem postanowi odkryć prawdę, która będzie trudna do zaakceptowania. Cała sytuacja stanie się poważnym sprawdzianem dla rodzącego się wbrew zdrowemu rozsądkowi uczuciu. Co wspólnego ze znaną i majętną rodziną o tradycjach szlacheckich ma okryty złą sławą esesman? Czy z miłości można zniszczyć komuś życie? Czy ukrywanie prawdy, nawet tej najgorszej może być usprawiedliwione? Czy uczucie jest w stanie zmazać piętno bolesnej przeszłości?


Serdecznie dziękuję za Wasz aktywny udział w tworzeniu wywiadu. Autorka postanowiła nagrodzić pytanie Izabeli Raszki. Zwyciężczyni gratuluję i czekam na adres w wiadomości prywatnej. A Was wszystkich zapraszam do udziału w następnym odcinku cyklu, którego gościem będzie pewna dilerka 💗 Zgadniecie kto?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)