Wywiad z Agnieszką Krawczyk


Zapraszam na kolejny wywiad. Tym razem gościłam Agnieszkę Krawczyk, autorkę powieści kryminalnych i obyczajowych. Pisarka lubi koty, kawę i książki – w takiej kolejności. Uważa, że ludziom wesołym, pogodnym lżej się żyje. Życie nie oszczędza, każdy ma chwile smutku, załamania i goryczy. Ona także, ale właśnie pogoda ducha stawia ją na nogi, bo po burzy wychodzi słońce. Dlatego pisze w taki sposób – prosto z serca. Co jeszcze powiedziała o sobie czytelnikom? Przeczytajcie.

1


Saga Magiczne miejsca została bardzo ciepło przyjęta przez czytelników. Siostry rozpoczynają kolejny cykl, Czary codzienności. Jak daleko sięgają Pani plany wydawnicze? Czy pisząc pierwszą część cyklu wie Pani, jak potoczą się losy bohaterów i w ilu częściach zostaną rozpisane? Czy pomysł na fabułę stale ewoluuje, bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem, a Pani czuje się bezradna, bombardowana przez coraz to nowe pomysły? Edyta Chmura

Oczywiście, że rozpoczynając nową sagę wiem, ile będzie liczyła tomów, jak potoczą się losy bohaterów i jak się ta historia skończy. Piszę sobie konspekt, który traktuję jako pomocniczy, żeby nie zgubić ważnego wątku. Zwykle w oddzielnym pliku zapisuję sobie wszystkie postaci, wraz z podstawową charakterystyką – te notatki są czytelne przede wszystkim dla mnie, dla innych może to być rodzaj szyfru. Rzecz jasna wiele wątków rozbudowuje się niejako „po drodze”, rozpoczynając nie znam wszystkich szczegółów. Na koniec, gdy już napiszę powieść i zaczynam ją redagować, wypisuję sobie wszystkie „niedoróbki” wątki i sceny wymagające dopracowania. Jako ciekawostkę dodam, że potrafię już określić, ile stron będzie liczyła książka. A to prawdziwa magia!

2


Często w powieściach obyczajowych główna bohaterka jest przebojową, pewną siebie kobietą, z determinacją odmieniającą swój los. Pani zdecydowała się stworzyć inną postać - Agatę, która boi się walczyć o swoje, jest potulna i czuje się gorsza od innych. Dlaczego wykreowała Pani właśnie taką postać? Czy ma to związek z terapeutyczną rolą Pani książek? Edyta Chmura

Agata jest bardzo mi bliską postacią. Mam wrażenie, że sporo kobiet jest takich ona. Z pozoru wydają się nam twarde, ze wszystkim sobie radzą, odnoszą sukcesy. A naprawdę mają wiele wątpliwości, borykają się z różnymi smutkami, traumami. Wiele wymagają od siebie, wciąż się doskonalą, ale gdzieś tam w środku dopada je smutek i zwątpienie – wahają się, rozpaczliwie potrzebują wsparcia. To wsparcie często nie nadchodzi, bo skoro są takie silne i ze wszystkim sobie radzą, to czego właściwie oczekują? Agata to taka podpowiedź dla kobiet, które są do niej podobne – nie bójcie się zaufać, powiedzieć komuś o swoich niepokojach, problemach. Nie zawsze trzeba być opoką, warto samemu czasem na kimś się oprzeć.

3


Skąd Pani czerpie pomysły na postacie i fabułę? Co Panią inspiruje do tworzenia historii i charakterystyki swoich bohaterów? Irena Bujaczek

Wymyślam je od A do Z. Na pewno pomysły przychodzą mi dzięki obserwacji życia i różnych ludzi, nigdy jednak nie wzoruję się na swoim otoczeniu. Coś może mnie zainspirować, ale staram się to przetworzyć we własnym stylu. Każda moja książka ma jakiś pomysł bazowy, wokół którego organizuję fabułę. W Siostrach jest to zagadka z przeszłości: matka Agaty, z którą dziewczyna przez lata nie miała kontaktu, umiera i bohaterka musi się zmierzyć nie tylko z tym bolesnym doświadczeniem, ale i z wieloma pytaniami o relacje wewnątrz swojej rodziny. Zostaje skonfrontowana z niespodziewanym obowiązkiem, który na nią spadł – przejęciem wychowania nieznanej przyrodniej siostry, młodszej od niej o kilkanaście lat. 

4


Którą wymyśloną przez siebie postać lubi Pani najbardziej, którą najmniej i dlaczego właśnie te? Irena Bujak

Bardzo lubię Sabinę Południewską z cyklu o magicznym miejscu, dlatego, że jest pisarką jak ja. Z tą bohaterką wiąże się zabawna dla mnie anegdota. Trochę przerysowałam tę postać w Dolinie mgieł i róż, pokazując życie bestsellerowej pisarki i różne problemy jakie się z tym wiązały. Pisałam to trochę dla zabawy, niejako zazdroszcząc własnej bohaterce i zastanawiając się, jak to jest mieć powieści na pierwszych miejscach list bestsellerów i czy się to może znudzić. Wkrótce moje książki stały się ogromnie poczytne i zagościły na tych listach. Nie, to się nie nudzi – za każdym razem jestem szczęśliwa, gdy widzę, że moją powieść czyta tak wiele osób. Mam poczucie, że to co robię ma po prostu sens.

Postacią, której najbardziej nie lubiłam był… Marek Rokosz z serii o magicznym miejscu. Przystojny, oczytany, bogaty – jednym słowem: same wady. Oczywiście żartuję, ale był też cyniczny, niemiły i co tu kryć – bardzo wyrachowany. Na początku trudno go było znieść. No, a potem… Cóż, myślę, że Marek Rokosz to jedna z fajniejszych postaci tej sagi. Obecnie bardzo go lubię.

5


Wyobrażam sobie Panią na ganku domu w otoczeniu kwiatów z filiżanką kawy i kotkiem na kolanach :) Jak wygląda Pani miejsce pracy, otoczenie biurka, jakie rzeczy znajdują się w pobliżu ? A może pisze Pani w różnych miejscach? Vicky - 7

Nie mam niestety kotka, bo mój syn ma uczulenie i póki tego nie zwalczymy, nie odważę się na przygarnięcie kociego domownika, choć strasznie o nim marzę. Nie mam też biurka. Piszę na kanapie w kuchni, ale najbardziej lubię to robić w naszym letnim domku w górach. Tam jest naprawdę to wszystko, o czym Pani pisze – kwiaty, ganek, nawet hamak, kojąca zieleń i śpiew ptaków. 

6


Gdyby z jakiegoś powodu nie mogła Pani pisać, czym by się Pani zajmowała? Vicky - 7

Kiedyś zażartowałam, że byłabym motorniczym tramwajów, ale tylko pod warunkiem, że znowu można by było ręcznie przestawiać zwrotnice. Gdybym nie pisała, to myślę, że zajęłabym się pracą wydawniczą, może promocją książek? Myślę, że nie chciałabym uciekać z tego świata, a tramwaje mają już elektroniczne sterowanie ruchem zwrotnic, więc nici z marzeń o karierze motorniczej.

7


Relacja między siostrami nigdy nie jest łatwa. Nie tyle co w książkach, jak w prawdziwym życiu. Zazwyczaj układają się one całkiem innym torem. W Pani powieści jest wręcz przeciwnie. Siostry razem wyruszają w podróż i już po samym opisie widzę, że bardzo im na sobie zależy. Czy ciężko było Pani opisać taką relację? Pomysł jak powinna ta relacja wyglądać wzięła Pani z głowy, czy może z własnych doświadczeń? Desari

Poruszyła Pani ciekawą kwestię. Tak, obserwuję często niezbyt serdeczne relacje pomiędzy rodzeństwem, nie tylko między siostrami. Różne nagromadzone przez lata pretensje, jakieś niewyjaśnione zadry z przeszłości, które rzutują na przyszłość. Mam wrażenie, że ludzie mają wielkie oczekiwania wobec swego rodzeństwa, zwłaszcza w sferze uczuciowej, relacji pomiędzy sobą. Liczą, że brat, siostra ich zrozumie, praktycznie bez słów, pomoże, będzie „pod ręką”, pojmie wszystko w lot. Często tak nie jest, ludzie mają różne charaktery, ale też obowiązki i dążenia. Ta nieprzystawalność oczekiwań do rzeczywistości rodzi rozmaite niesnaski. Moje bohaterki są inne, bo udało im się pokonać tę barierę, głównie dzięki Agacie, która jest uważną obserwatorką i potrafi łagodzić konflikty. Chciałabym, żeby ludzie umieli się ze sobą porozumieć bez pretensji. Ja zawsze przyjmuję, że każdy ma swoje racje i staram się – zanim kogoś osądzę – poznać jego prawdę. Można się bardzo zdziwić i zmienić swoje nastawienie, wystarczy tylko posłuchać.

8


O rynku wydawniczym w Polsce można wiele powiedzieć. Szczególnie to, że jest duży i trudno się na nim wybić. Szczególnie, gdy napływa do nas tyle powieści z całego świata. Jaką radę ma Pani dla osób, które chciałyby wydać książkę? Jak sprawić, aby ona na rynku nie zginęła? Pozwolić jej iść własnym torem, czy może postawić na duży marketing? Desari

Jeżeli chodzi o marketing to jest to skomplikowana sprawa. Kusi, by odpowiedzieć – tak, wielkie nakłady na reklamę wypromują książkę. Nie jest to jednak takie proste. Czasem więcej zdziała „marketing szeptany”, polecenia koleżanek, przekazywanie sobie książki z rąk do rąk w pracy ze słowami „przeczytaj, spodoba ci się”. Ważną rolę spełnia tu też internet, blogi recenzenckie i fejsbuk.

Jak się wybić na tym niełatwym rynku? Po prostu pisać i się nie zniechęcać. Tworzyć jak najlepsze i dopracowane książki, pisać sercem, oddawać czytelnikowi coś, w co się wierzy i co się kocha.

9


Jestem, chyba jak większość kobiet, wierną fanką Pani książek. Za co kobiety kochają Pani książki? Magdalena Bachmatiuk

Bardzo dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że czytelnicy kochają moje książki za to, za co ja je kocham – że są optymistyczne, a historie w nich opisane – pomimo przeszkód – dobrze się kończą. W ten lub inny sposób – nie zawsze oczywisty na początku.

10


Czy jest jakaś w Pani myślach historia, którą na przekór sobie chciałaby Pan przelać na papier? Magdalena Bachmatiuk

Zawsze chciałam napisać powieść fantasy. Taką sagę w stylu Gry o tron. No, ale pewnie nie napiszę, bo są od tego specjaliści lepsi ode mnie.

11


Niedawno przeczytałam artykuł, z którego wynika, że 63% Polaków nie przeczytało w ubiegłym roku ani jednej książki. Jak zachęcić ludzi do czytania, a w szczególności młodzież? Mam wrażenie, że młode pokolenie wiecznie ''siedzi'' na różnych portalach społecznościowych, a czytanie stało się dla nich niemodne.  Lucy

To smutne, że ludzie nie czytają. Młodzież nie czyta, dzieci nie czytają. Mówi się, że czytanie/nieczytanie wynosi się z domu. Zapewne coś w tym jest, ale… mój syn ma dziesięć lat i trudno go zachęcić do książek, choć, proszę mi wierzyć, staję na głowie. Owszem, przeczyta lekturę, weźmie książkę, którą mu podsuwam, przeczyta nawet, ale sam już nie szuka, nie próbuje czegoś nowego. Ja wychodzę ze skóry – szukam dla niego nowości, klasyki, powieści dla chłopców, magicznych, realistycznych, kryminalnych, no i nic. Komiks przeczyta chętnie, jakąś gazetkę dla dzieci, ale książka go nie wciąga. Może to znak naszych czasów? Rozleniwiamy się, książki są trudne, wymagają skupienia przez dłuższy czas. Nie mam recepty jak to zmienić, ale pewną nadzieję upatruję w różnych akcjach czytelniczych, zwłaszcza tych dowcipnych, internetowych.

12


Dlaczego koty, a nie psy?  Lucy

Może dlatego, że nigdy nie miałam psa!

13


Ostatnio odkryłam, że jest Pani jedną ze Zbrodniczych Siostrzyczek. Czy może Pani powiedzieć kilka słów na temat tego, skąd wziął się pomysł na ten projekt? Czy zechce Pani również uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić dlaczego nosi akurat taką nazwę (czyżbyśmy czegoś o Pani nie wiedzieli)? Anna Żdanuk

Zbrodnicze Siostrzyczki to był pomysł na stronę internetową o literaturze kryminalnej (jest) i stowarzyszenie autorek kryminałów. Tu jest już trudniej, bo pisarz to jednak samotnik i takie kolektywy nie bardzo go interesują. Lubię jednak ten projekt, staramy się promować przede wszystkim polskie pisarki i pisarzy, bo nasza rodzima literatura kryminalna naprawdę jest dobra i warto ją czytać. A pomysł na nazwę był spontaniczny, miał być niebanalny, wesoły i zapadający w pamięć.

14


Czy wierzy Pani w siłę sióstr, która sprawia, że kobiety, których połączyły więzy krwi potrafią wzajemnie wspierać się i wspólnie stawiać czoła życiowym przeciwnościom, choć nie zawsze było im po drodze (przykładem mogą być bohaterki zekranizowanej ostatnio powieści Moje córki krowy)? Tak często przecież możemy spotkać się z opinią, że z rodziną najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciach... Anna Żdanuk

Ten passus o rodzinie na zdjęciach zawsze mnie smuci. Nie jestem naiwna i wiem, że w każdej rodzinie są problemy i różne zadry, ale chyba właśnie dlatego, że jesteśmy rodziną powinniśmy je za wszelką cenę rozwiązywać. No bo jak nie siostra, to kto? Koleżanka z pracy? Chyba, że to koleżance wmawialiśmy w dzieciństwie, że pod mostem straszy, a jak zje muchę to nauczy się latać? Czasem warto pomyśleć ile nas łączy, a nie ile dzieli. Tak, jesteśmy różnymi ludźmi, mamy różne temperamenty i charaktery, ale wywodzimy się z tego samego pnia i coś nas jednak łączy silniej niż z sąsiadką, czy koleżanką ze studiów.

15


Siostry i Czary codzienności, czy czary codzienności to coś dobrego dla sióstr w Pani książce? i na czym polegają te czary w dniu codziennym? Danuta Kisiel

Czasami nie dostrzegamy obecności magii w naszym życiu. Właśnie owych tytułowych „czarów codzienności”. Tak, wiem, jesteśmy zabiegani, przygniatają nas troski dnia powszedniego, choroby dzieci, kłopoty w pracy, niesnaski małżeńskie. Dlatego właśnie potrzebujemy tej magii i ja postuluję, żeby się na nią otworzyć. Najpierw potrenować: spojrzeć przez okno, a tam zielone drzewo, czy szmaragdowa trawa, uśmiechnąć się na ulicy do smutnego człowieka (często to robię, bardzo fajna sprawa), pogłaskać psa czy kota, posłuchać dobrej muzyki, znaleźć choć kwadrans dla siebie na kawę, czy zwykłe marnotrawienie czasu. I od razu jest lżej, lepiej. Proszę spróbować, to działa. Podziwianie świata pomaga. Często się zatrzymuję na chodniku i mówię do mojego dziecka: „widziałeś srokę na drzewie? tamtą kałużę? kamień?”. Mam wrażenie, a nawet chyba pewność, że sami się budujemy, tworzymy z emocji i marzeń. Gdy nie uda nam się uczynić tych emocji pozytywnymi, będziemy po prostu smutni i zniechęceni. Może warto poddać się czarom codzienności?

16


Tytułowe Siostry zmieniły życie innych osób, a czy Pani książki zmieniają nasze życie? Danuta Kisiel

Unikam raczej wielkich słów, że moje książki zmieniają życie czytelników. Marzę o tym, żeby dawały im radość i dobrą energię.

17


Niektórzy pisarze wierzą w obecność "weny twórczej" i usprawiedliwiają swoje pisarskie zaległości brakiem tego czynnika. Czy Pani również należy do grupy osób, które nie są w stanie pisać, jeśli nie czują pewnego rodzaju natchnienia? Czy może pisze Pani niezależnie od pory dnia i nocy, a także własnego samopoczucia? Gab riela

Zawahałam się, odpowiadając na to pytanie. Naprawdę. Początkowo miałam napisać „nie, nigdy nie odczuwam czegoś takiego jak natchnienie/ wena, po prostu piszę”. No ale czym jest w takim razie to „po prostu pisanie”, jak nie weną? Układam słowa w zdania, a te w akapity i rozdziały, wchodzę w świat swojej książki, to jest rodzaj transu. Zatapiam się w niego i trudno mi go opuścić. Kiedy kończę rozdział, czy całą książkę, mam wrażenie jakby ktoś przywrócił mnie rzeczywistości, jakbym dokonała jakiegoś przeskoku w przestrzeni. Może błędnie utożsamiam wenę z poetą romantycznym improwizującym z rozwianym włosem na skale (skądinąd wiemy, że te improwizacje były starannie przygotowane)? Jeśli to o czym napisałam jest natchnieniem, to tak, piszę pod wpływem natchnienia. Jeśli ma jednak oznaczać pracę zrywami, to nie. Jestem systematyczna, piszę codziennie, bardzo dużo pracuję nad stylem powieści. Uważam, że czytelnikowi należy się jak najbardziej wyszlifowana książka, bez niedostatków i niedoróbek.

18


Wyczytałam, że lubi Pani koty. To tak jak ja. Czy jest Pani typową kociarą? Ma Pani w domu koty? Jeśli tak, to jak się wabią? Gab riela

Uwielbiam koty, ale ze względu na uczulenie syna, na razie kotów nie mam. Czy jestem kociarą? Tak, zawsze zawołam do kota na ulicy, zawsze pogłaszczę grzbiet, który się o mnie otrze. „Cześć, kocie” to moje ulubione zagajenie do jakiegoś czworonożnego obywatela na trawniku, czy w oknie cudzego mieszkania.

19


Można by powiedzieć, że aby opisać Panią jednym słowem wystarczyłoby użyć słowa uśmiech. Ja również bardzo cenię sobie ludzi pogodnych u których uśmiech jest stałym "elementem" na twarzy. Kiedyś oglądałam biograficzny film pt. Patch Adams z Robinem Williamsem w roli głównej (jeśli Pani nie oglądała to gorąco polecam). Historia człowieka, który przezwyciężył własne słabości pomagając innym. Leczył swoich pacjentów właśnie śmiechem. Czy Pani również uważa, że uśmiech potrafi zdziałać cuda? Grażyna Wróbel

Oczywiście. Uśmiechnięci ludzie żyją dłużej. To nie jest tak, że świat wokół nas jest wyłącznie dobry lub zły, jest taki jakim go postrzegamy i jak go stwarzamy. Ja już zauważyłam, że to samo wydarzenie widziane przez dwie osoby może być zupełnie odmienne odbierane. Spróbujmy się uśmiechnąć i naprawdę, w głębi serca ucieszyć życiem. Nie będę tu lansowała sposobu postrzegania świata literackiej Panny Pollyanny, która cieszyła się z ortopedycznego buta czy kuli, mówiąc, że jest szczęśliwa, otrzymując taki prezent, bo przecież nie musi go używać, ale niech nasza szklanka będzie jednak do połowy pełna.

20


Siostry to opowieść o więzach rodzinnych, o poszukiwaniu odpowiedzi na trudne pytania. Uważa Pani, że zawsze warto dążyć do odkrywania własnej przeszłości (jeśli była ona przed nami zatajona), nawet, jeśli może się okazać dość dramatyczna? Grażyna Wróbel

O tym także jest ta książka, a właściwie cała saga, bo to pytanie padnie jeszcze z większą mocą w Przyjaciołach i rywalach, czyli w drugim tomie. Odpowiem wykrętnie – nie wiem. Wiem natomiast, że takie tajemnice nas dręczą i nie ma nic złego w tym, że chcemy je wyjaśnić. Co jednak zrobimy z prawdą, którą odkryjemy i jak ona na nas wpłynie, to już całkiem inna sprawa. Pewnie w wielu sytuacjach, osoby, które uparcie dążyły do wyjaśnienia zagadek z przeszłości i odkryły je, mówią sobie „po co ja to zrobiłam? Wolałabym nie wiedzieć!”. No właśnie – tylko że tego nigdy się nie wie z góry – czy ta prawda oczyści nas, czy wręcz przeciwnie doda nam zgryzot.


Siostry czytałam i gorąco polecam :) Z tego powodu nie biorę udziału w konkursie, ale poza konkursem mam pytanie do p. Agnieszki Kiedy będzie drugi tom? :) Ejotek

Premiera Przyjaciół i rywali jest planowana na 28 września. A na razie zapraszam na spotkania ze mną na Targach Książki w Warszawie – 20 maja w piątek 16.00-17.00 i 21 maja w sobotę 15.30-16.30, na stoisku wydawnictwa Filia.


21


Posiada Pani niecodzienny dar takiego pisania, gdzie każde słowo trafia wprost do serca czytelnika, wzbudzając lawinę emocji. Dzięki temu udaje się Pani sprawić, że pragniemy stać się lepszymi ludźmi. Mnie bardzo ciekawi, co sprawiło, że podążyła Pani taką, a nie inną drogą, zaczęła Pani pisać tak pięknym językiem, jakby szeptem, leciutko i subtelnie? Izabela Wyszomirska 

Bardzo dziękuję. Przywiązuję ogromną wagę do języka, sposobu obrazowania i konstruowania zdań. Sama tego szukam w powieściach – często zdarza mi się powiedzieć „piękny język” (ostatnio tak mówiłam o Tajemnej historii Donny Tartt), lub wręcz przeciwnie, że język jest ubogi. Myślę, że wynika to z mojej zawiedzionej miłości do sztuki. Zawsze chciałam malować, ale technicznie jestem słaba. Nagle okazało się, że to czego nie umiem namalować pędzlem, potrafię słowami. No i korzystam z tej umiejętności, jak się tylko da.

22


Tytułowe siostry wyjeżdżają do Zmysłowa - na typową sielską, anielską, mieścinę z kocimi łbami na ryneczku i plotkami, które rozchodzą się lotem błyskawicy. Czy Pani odnalazłby się w takiej atmosferze? Izabela Wyszomirska

Oczywiście, znowu kusi, żeby krzyknąć „tak, tak, chciałabym!”, ale to znowu jest skomplikowane. Małe miasteczka mają swój urok, ale też mają wady. Czy plusy nie przesłaniają mi tu minusów? Nie wiem. Lubię wielkie miasto, w którym mieszkam, przede wszystkim za dostępność „dóbr kultury”, łatwość z korzystania z bibliotek, obcowania ze sztuką. Nienawidzę Krakowa za zatrute powietrze: to nie jest żaden „krakowski spleen”, tylko okropny brudny smog, więc tutaj marzenie o ucieczce w zdrowe i pachnące kwiatami tereny jest jak najbardziej a propos. Może powiedzmy tak – chciałabym zamieszkać w miasteczku z mojej książki.


To już koniec. Autorka nie dała się przekonać do wyboru 20 pytań i odpowiedziała na wszystkie.
Serdecznie dziękuję Agnieszce Krawczyk za udział w cyklu, a Wam wszystkim za ciekawe pytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)