Marta Radomska – wywiad w Lustrze


Marta Radomska – autorka powieści kobiecych z przymrużeniem oka i dreszczykiem grozy w tle, z wykształcenia filolog polski, prywatnie serce oddała zwierzętom wszelakiej maści, szczególnie kotom i chętnie powierza im rolę ważnych bohaterów swoich książek. Właśnie oddała w ręce czytelników kolejną książkę, zatytułowaną Tego kwiatu jest pół światu. Z przyjemnością patronuję temu tytułowi i z tej okazji poprosiłam pisarkę o chwilę rozmowy. Przeczytajcie.

Marta Radomska z obiektywie Ewy SO

Gdy patrzę w lustro, widzę wysportowaną babkę, z nosem upstrzonym piegami i kocim futrem. Generalnie ją lubię, choć mogłaby się wreszcie zdecydować na jeden kolor włosów ☺

Książka doskonała to taka, przy której tracę poczucie czasu i zaczynam dawkować sobie rozdziały, by móc się nią delektować jak najdłużej. 

Polscy autorzy są potrzebni! Niby oczywiste, ale kiedy startowałam jako pisarka, znajomi straszyli mnie widmem analfabetyzmu społeczeństwa. Tymczasem codziennie poznaję nowych czytelników, ludzi, którzy chłoną książki jak gąbka i to jest cudowne! Że jesteśmy Wam, drodzy Czytelnicy, potrzebni ☺

Zasady są po to, by… Hm… Zależy, które zasady ☺

Kocham przyrodę. Zarówno tę pod postacią mojego kota, jak i gór, po których uwielbiam wędrować. 

Nienawidzę okrutnych, bezdusznych i bezmyślnych ludzi.




Tego kwiatu jest pół światu to książka, która idealnie wpisuje się w walentynkowy szał. O jakim typie czytelniczek myślałaś pisząc tę historię?

Trudno mówić tu o jednym typie czytelniczek. Lubię porównywać swoje książki do wiosennej sałatki pełnej smaków i kolorów. Jest więc szczypta romansu, garść zagadek kryminalnych, duża dawka opowieści o zwierzakach, a wszystko to doprawione solidną dawką humoru i odrobiną ironii. To taka kombinacja, w której dużo osób może znaleźć coś dla siebie. Nigdy nie myślę o swoich tekstach jako o gatunku dla konkretnego typu odbiorcy. Nie nadaję się na pisarkę klasycznych romansów, bo, jak wspomniałam, jestem zwolenniczką sałatek i nadmiar słodyczy mi nie służy. Lubię podryfować w kierunku sensacji, choć moja pani redaktor stara się ograniczać te kryminalne zapędy ☺ Moim marzeniem jest, by czytelnik, sięgając po moją książkę, zapomniał o troskach dnia codziennego, pośmiał się, wzruszył, może przez chwilę z przejęcia poobgryzał paznokcie ☺ Żeby dobrze się bawił. Nie ma znaczenia, czy jest to romantyczna dusza, miłośnik zwierząt, czy wielbiciel zagadek i tajemnic. Staram się zaprosić do dobrej czytelniczej zabawy każdego ☺

Z pewnością ta sztuka świetnie Ci się udaje. Czytając powieść nie sposób zachować powagi, choć w fabule bez trudu można odkryć drugie dno, a na dodatek w postaci głównej bohaterki odnaleźć siebie. Wszak skuteczne podrywanie to prawdziwe wyzwanie ☺ Jak narodził się pomysł na fabułę? Skąd czerpałaś inspirację?

Dowcip polega na tym, że wcale nie pisałam tej książki z myślą o podrywaniu, bo przecież Maja podrywać nie potrafi i wcale nie chce! Chciałam za to powalczyć ze stereotypem tak zwanej „kociary”, który niestety pokutuje do dziś. Majka jest atrakcyjną, rozwiedzioną trzydziestolatką, która po zdradzie męża postanawia nie ufać facetom. Ma zresztą inne problemy na głowie: tajemniczy spadek po babci i kota znajdę, którego łatwo było oswoić, a znacznie trudniej nauczyć zasad obowiązujących grzecznego kanapowca. Często spada na nią również opieka nad kotami mieszkających po sąsiedzku rodziców. I tu się przyznaję, przemyciłam sporo anegdot z życia moich kotów: horror wizyt u weterynarza z Bursztynem, udane polowanie z osiatkowanego balkonu na srokę w wykonaniu Śnieżki, ekscesy kulinarne, które są specjalnością Attona i wiele innych. Koszmarna kąpiel również miała miejsce, ale to nie ja kąpałam kota, tylko mój kolega, który opiekował się Attonkiem w domu tymczasowym. Gdy zabierałam zwierzaka, Piotrek pożegnał mnie słowami: „I tylko nigdy w życiu nie próbuj kąpać tego diabła”…
Ale skoro Maję rozwiodłam, potem UWAGA, DUŻY SPOJLER (pojawi się po kliknięciu w białe pole)  zabiłam jej byłego męża, musiał się pojawić ktoś nowy! I tu znów zdecydowałam się na walkę ze stereotypem. Dla wielu osób tatuażysta pokryty od stóp do głów dziarami to niebezpieczny wariat, a już na pewno przeciwieństwo książkowego amanta. Tymczasem ja chciałam stworzyć postać sympatycznego, rozsądnego faceta, którego wytatuowane ramiona są najlepszą ostoją na świecie. Przy okazji sama odwiedziłam studio i zrobiłam nowy tatuaż.

Tatuaże u pisarek to temat na osobną dyskusję, kiedyś Cię do niej zaproszę, a tymczasem pójdźmy dalej. Podobno niezmiernie trudno przyjaźnić się z pisarzami z uwagi na ich tendencję do wykorzystywania bliskich osób w swoich książkach. Robisz podobnie? Czy Twoi przyjaciele i rodzina muszą się mieć na baczności?

Oczywiście! Chodzę za nimi z notesem, by natychmiast zapisywać, co ciekawego zrobili! To oczywiście żart, bo choć czerpię inspirację z mojego otoczenia, wolę wykorzystywać sytuacje, niż opisywać konkretne osoby. Jedyną istotą, która naprawdę ma prawo obrazić się za obsmarowanie w książkach, jest kotka moich rodziców, Śnieżka, którą poznacie w powieści Tego kwiatu jest pół światu jako Myszę. Mam natomiast taką zasadę, że tworząc postać nowej bohaterki dzielę się z nią jakąś swoją cechą. Maja na przykład ma zwyczaj robienia notatek na lewym przedramieniu. Ja dokładnie tak samo, bo nigdy nie mogę znaleźć notesu ani komórki w torebce, kiedy są mi potrzebne ☺

Jakie książki, poza prozą Stephena Kinga, czytasz prywatnie? Co Cię inspiruje?

Do prywatnego czytania najbardziej inspiruje mnie mój kot ☺ Od dziecka byłam zafascynowana kotami, uwielbiałam je obserwować, chciałam zrozumieć ich zachowania. Stąd na moich półkach wzięło się mnóstwo książek z dziedziny weterynarii i zoopsychologii. Poza tym jestem miłośniczką kryminałów, horrorów oraz komedii kryminalnych. Paradoksalnie weterynaria i kryminały mają bardzo dużo wspólnego. Za każdym razem przed wizytą u weterynarza przeprowadzam śledztwo, gdzie tym razem umknął Atton i z jakiego zakamarka będę musiała go wyciągać. A o tym, że często gabinet weterynarza przeistacza się w gabinet grozy, to większość kociarzy też doskonale wie ☺ Lubię teksty wielu autorów, jednak najbardziej inspirującą postacią była, jest i będzie dla mnie Joanna Chmielewska. Jako dziecko podkradałam często książki mojemu Tacie. Było wśród nich sporo kryminałów, które dwunastolatce wydawały się nudne, bo schemat był zawsze ten sam: morderstwo, śledztwo, złapanie bandziora, koniec. A u Chmielewskiej to dopiero się działo! Pamiętam, jak płakałam ze śmiechu, czytając Wszystko czerwone. Ech, do dzisiaj płaczę! 

Kot Atton odgrywa w Twoim życiu równie ważną rolę jak zwierzęta w Twoich książkach. Atton przewinął się w wywiadzie już wielokrotnie, więc z pewnością możesz opowiedzieć niejedną anegdotę z jego udziałem. Możesz wybrać jedną ulubioną?

Atton jest ze mną już ponad siedem lat i ma wyjątkowo ekscentryczny charakter nawet jak na kota ☺ Miewa ataki głupawki, najczęściej w chwilach, gdy wyjmuję matę, żeby poćwiczyć. Skacze po mnie, przełazi mi pod brzuchem, kiedy robię „deskę” i biega jak wariat. Jestem do tego przyzwyczajona i staram się być poza zasięgiem pazurów. Ale któregoś dnia przyszłam do domu wyjątkowo zmęczona, zniechęcona do wszystkiego i zła. Zgasiłam światło, włączyłam płytę z muzyką relaksacyjną i położyłam się na macie. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech… I w tym momencie sześć kilo kota wystartowało z fotela i przegalopowało mi po twarzy z wyciągniętymi pazurami. Możecie sobie wyobrazić mój relaks. Nie dość, że omal nie dostałam zawału, to jeszcze mój nos wyglądał jak po zderzeniu z czołgiem!

Chciałabyś napisać książkę w duecie? Jeśli tak, to z kim?

Najchętniej zaprosiłabym do współpracy autorów piszących w podobnym klimacie, wtedy byłaby szansa, że wspólne pisanie zakończy się powstaniem książki a nie morderstwem ☺ Myślę tu o Alku Rogozińskim albo o Oldze Rudnickiej.

I na koniec, czy jest coś, co chciałabyś przekazać czytelnikom?

Najchętniej ogromne uściski w podziękowaniu za to, że czytają moje książki i dopytują o kolejne ☺Jesteście takim promyczkiem, który prowadzi mnie przez pisanie, kiedy fabuła utknie w miejscu i ani myśli ruszyć naprzód. Zawsze z radością czytam wiadomości od Was i proszę o więcej! 

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę Ci kolejnych wyjątkowych pomysłów na fabułę i wielu anegdot z kotem w roli głównej (tylko już może bez rozlewu krwi 😉). Czytelników natomiast gorąco zachęcam do lektury książki Tego kwiatu jest pół światu.

PS. Przypominam, że na Facebooku jeszcze do jutra trwa konkurs z tą pozycją do wygrania > klik


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)