Magda Mila w Lustrze Rzeczywistości. Wywiad


Kolekcjonerka doznań. Z dystansem do świata i siebie, zwykle poza granicami i schematami. Kiedyś pisaniem zarabiała na życie, teraz, na ostrym zawodowym zakręcie, może to robić dla przyjemności. Erotycznie i pornograficznie, bo tak lubi – Magda Mila w wywiadzie dla Lustra Rzeczywistości szczerze i bez skrępowania pisze o przekraczaniu granic, seksie i literaturze. Przeczytajcie, a potem... zatańczcie w ogniu.



Gdy patrzę w lustro, widzę... zwykle szczęśliwą, spełnioną i piękną kobietę, ale bywają dni, kiedy mam ochotę zlikwidować wszystkie lustra 😉 Na szczęście już się nauczyłam, że takie dni mijają, a dzięki nim bardziej doceniam te pozostałe. 

Książka doskonała... to taka, której nie można odłożyć, dopóki się nie skończy. Która zostawia lekkie uczucie niedosytu. Którą chcę mieć w wersji papierowej, żeby z namaszczeniem głaskać po okładce i myśleć „wow”. 

Na pewno nie napiszę... fantastyki. 

Erotyki… dla każdej osoby mogą być czymś innym oderwaniem od rzeczywistości, inspiracją, sposobem na podkręcenie atmosfery, czystą rozrywką, sztuką. 

Chciałabym napisać powieść, która... jest książką doskonałą oczywiście ☺

Zasady są po to, by... Zależy jakie zasady. Należy przestrzegać prawa i nie robić nic, co byłoby krzywdzące dla innego człowieka. Wszystkie pozostałe granice i reguły można, a czasem wręcz należy, łamać. 

Kocham... kilka osób, seks, książki, migdały. 

Nienawidzę... głupoty, zbędnych ograniczeń, wąskich horyzontów. Gotowania, selera, urodzin. 


Lustro: Za nami premiera Tonącej w błękicie i Tańczącej w ogniu. Obie książki, mieszczące się w gatunku romans/erotyk dedykowane są dorosłym czytelniczkom. Śmiało piszesz w nich o seksie, otwartych układach, trójkątach i innych wielokątach ☺ Powieści z pewnością pobudzają zmysły, ale też zawierają sceny, jakie niektórym czytelniczkom trudno będzie zaakceptować. Jesteś prowokatorką? 

Magda Mila: Absolutnie nie. Po prostu piszę książki o takim seksie, o jakim sama lubię czytać. Erotyków jest mnóstwo, ale rzadko poruszane są w nich tematy wykraczające poza standardowy, najlepiej małżeński, związek hetero. Dla mnie w tej sferze nie ma granic (poza tymi związanymi ze świadomą zgodą i prawem), dlatego taki seks opisuję – bo go znam, lubię, bo mnie fascynuje seksualność w każdym jej wymiarze. Zdaję sobie sprawę, że moje książki nie są dla wszystkich – dlatego staram się jasno komunikować, czego się można po nich spodziewać. 
Dbasz o swoją prywatność, w wywiadach niewiele zdradzasz i nie pokazujesz twarzy w mediach społecznościowych. To celowe działanie czy po prostu obawiasz się odbioru swoich powieści przez osoby mogące Cię znać? 

Chyba ani jedno, ani drugie, powodem nie jest ani wyrachowanie, ani strach, co ktoś sobie o mnie pomyśli. Przede wszystkim nie mam potrzeby szerokiego zaistnienia jako autorka, wolę zainteresowanie samymi książkami niż mną. Zawsze wolałam być na drugim planie i spokojnie robić swoje. „Sława” nie jest mi do niczego potrzebna, bo swoje poczucie własnej wartości buduję na zupełnie innych przesłankach. I szkoda mi energii na „istnienie”, tym bardziej, że z racji zawodu, znam doskonale plusy i minusy bycia znanym szerszej publiczności. 
Poza tym mam kontakt z mnóstwem ludzi, i prywatnie, i zawodowo. Mają różne poglądy i czasem zupełnie inne podejście do erotyki czy seksualności. Nie chcę tym, co piszę, krępować czy determinować naszych relacji. Ale to raczej nie strach przed oceną, tylko unikanie potencjalnych, a niepotrzebnych w danym kontakcie komplikacji. 

Literatura erotyczna ma w Polsce wielu zwolenników, ale też zagorzałych przeciwników, których święte oburzenie czasem brzmi całkiem zabawnie. Najlepiej pokazuje to przykład debiutu Blanki Lipińskiej pt. 365 dni. W blogosferze trudno znaleźć pozytywne opinie, a jednak książka wiedzie prym w sprzedaży już od kilku tygodni. Jak myślisz, z czego to wynika? 

Słowo „seks”, dodatkowo w połączeniu z dobrą promocją jest gwarancją sukcesu. Z literaturą erotyczną jest tak, jak z całą sferą seksualną – mnóstwo ludzi się tematem emocjonuje, ale po cichutku. O seksie się głośno nie mówi, bo nie wypada, szczególnie kobietom. A o seksie odrobinę innym niż standardowa relacja – już absolutnie nie można wspominać. 
Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna – wystarczy poobserwować frekwencję i aktywność ludzi na portalach erotycznych, czy sprawdzić statystyki polskich odwiedzin na stronach z pornografią. Seks i wszelkie związane z nim tematy interesują i fascynują ludzi, po prostu. 
I owszem, nie znoszę świętego oburzenia hipokrytów – w zasadzie współczuję takim ludziom, a czasem ich wypowiedzi wręcz budzą we mnie lęk. 
Ale jest też inna strona medalu – coraz częściej uwiera mnie druga skrajność, taki rodzaj presji w przekazach: MUSISZ być otwarta/y, wyluzowana/y seksualnie, mówić o swojej intymności, oglądać porno, czytać erotyki, bo inaczej nie jesteś cool. To przesada w drugą stronę. 
Idealnie, gdyby każdy czuł się wolny we własnych działaniach i decyzjach; by w sferze seksualności granicami były tylko te związane z konsensualnością i prawem, a nie te wynikające z presji, oczekiwań, żądań czy mody. Żeby osoba askesualna mogła akceptować siebie bez poczucia winy wynikającego z niewpisywania się w aktualnie dominujący nurt, a krępująca się swoją nagością nie czuła przymusu eksponowania jej. I jednocześnie – żeby swingerka nie była nazywana dziwką, a dziewczyna pracująca z własnej woli w branży erotycznej nie musiała tłumaczyć całemu światu, że naprawdę to lubi. 
Niestety, można tylko pomarzyć 😉

Jakie wydarzenie w Twoim życiu sprawiło, że zapragnęłaś zostać pisarką? Masz dobry warsztat, więc dlaczego akurat literatura erotyczna? 

Zawsze lubiłam pisać i dość łatwo mi to przychodziło, pewnie dlatego moje życie zawodowe zawsze, w mniejszym lub większym stopniu, było z tym pisaniem związane. O książce myślałam od dłuższego czasu – ponieważ sama bardzo dużo czytam, było to naturalne, że chciałam sprawdzić, jak to jest być z drugiej strony. Dwa lata temu zrobiłam sobie kilkumiesięczną zawodową przerwę, i wtedy uznałam, że to ten moment. Miałam czas, mniej stresu, więc usiadłam i napisałam. A dlaczego literatura erotyczna? Bo lubię erotykę w każdym wydaniu – książkowym czy filmowym. Jest ważnym elementem mojego życia, a wciąż mam poczucie, że takiej, jaką lubię, jest za mało wokół mnie. 

Twoje powieści są pełne szczegółów i pokazują seks w realnym, choć kontrowersyjnym wydaniu. Muszę o to zapytać, pisałaś na podstawie własnych doświadczeń, czy to całkowita fikcja? 

Całkowitej fikcji w moich książkach nie ma. Pisanie scen erotycznych tylko na podstawie własnych wyobrażeń nie jest moim zdaniem dobrym pomysłem – prowadzi czasem do absurdów, albo wręcz niebezpiecznych sytuacji, jeśli ktoś postanowi się niektórymi bzdurami zainspirować. Ale nie wszystko co opisuję to moje własne doświadczenia – czerpię też z opowieści przyjaciół i konsultacji ze znajomymi. 

Opowiedz trochę o procesie twórczym. Czy podczas pisania gorącej sceny potrafisz tak po prostu przerwać i iść zrobić sobie kawę, czy może całkowicie poddajesz się podszeptom wyobraźni i świat zewnętrzny przestaje istnieć? 

Zdecydowanie to pierwsze, pisanie to dla mnie normalna praca. Angażuje mnie, ale nie odrywa zupełnie od rzeczywistości. Piszę zwykle w zaplanowanych blokach czasowych, więc czasem robię przerwy nawet w środku najgorętszych scen. Natomiast świat zewnętrzny może przestać istnieć, kiedy czytam – oczywiście pod warunkiem, że książka jest dobra. 

Co było dla Ciebie najtrudniejsze przy konstruowaniu powieści? Są jakieś granice, których nie przekroczysz opisując losy swoich bohaterów? 

Najtrudniejsze jest chyba właściwe umotywowanie postępowania bohaterów, czyli takie skonstruowanie fabuły, by czytelnik nie miał wątpliwości, że dana decyzja postaci była rzeczywiście możliwa, prawdopodobna, konieczna. Nie stawiam sobie żadnych granic – o książkach myślę jak czytelniczka. Jeśli sama chciałabym coś przeczytać, uznaję, że mogę to napisać. Oczywiście pod warunkiem, że poczuję się wystarczająco przygotowana i kompetentna do podjęcia jakiegoś tematu – ale to już osobna kwestia. 

I na koniec, kiedy kolejna książka? O czym będzie tym razem? 

Jeszcze w tym roku powinien ukazać się Wolf – to pierwsza część nowego cyklu, osadzonego mocno w klimacie BDSM. Piszę „powinien”, bo z powodu rewolucji w tekście, którą zrobiłam już na etapie poprawek, pojawiło się opóźnienie. Ale wciąż mam nadzieję, że do końca listopada książka trafi do czytelniczek i czytelników. 
Nie porzucam jednak bohaterów Żywiołów – w przyszłym roku będą premiery kolejnych części – najpierw opowieść o parze dość młodych bohaterów, a potem ciąg dalszy historii Ewy i Piotra. 
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę Ci wielu zadowolonych i spełnionych czytelników 😉 A sama niecierpliwie czekam na kolejne książki. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)