Sześć serc – L. H. Cosway. Magia, miłość, iluzja.
Jest taki człowiek, Dynamo, a właściwie Steven Frayne, dla którego iluzja jest codziennością. Ten tajemniczy Brytyjczyk, zwany iluzjonistą, mentalistą i prestidigitatorem zdobył popularność zabawiając się ludzką miłością do magii. Przyznajcie, ile razy, oglądając pokaz prestidigitatorski, zastanawialiście się, jak to jest możliwe? Czy znikanie przedmiotów, przecinanie ludzi na pół i wyciąganie królika z kapelusza to iluzja, magia czy manipulacja umysłów? Czym częstują nas ludzie pokroju Dynamo?
Pokazy najbardziej znanych iluzjonistów przyciągają tłumy fanów, a widzowie spragnieni nadprzyrodzonych przeżyć są w stanie zapłacić za występ każdą cenę. Jednak gdy konsekwencją występu staje się śmierć jednego z ochotników, którzy zgłosili się do udziału w „magii na żywo” sprawa nabiera kryminalnego charakteru. I taka właśnie sytuacja spotkała bohatera powieści Sześć serc, który dla mnie jest literacką wersją Stevena Frayna.
Co w fabule piszczy?
Jay Fields pragnie zemsty na tych, którzy dawno temu skrzywdzili szóstkę osób, na których najbardziej mu zależało. Do czego posunie się w swojej wendecie? Czy Matilda sprawi, że jego zamknięte serce otworzy się na prawdziwe uczucie? Czy magia zwycięży w potyczce z dziennikarskim śledztwem? Przeczytajcie tę książkę, jeśli kusi was motyw mentalnej zabawy umysłami, a także jeśli lubicie pikantne, nasycone erotyzmem gry słowne.Szczypta rozczarowania
Autorka posiada irytujący styl pisania i mimo, że potrafi zainteresować czytelnika, nie wie jak utrzymać uwagę. To dlatego w powieści zdarzały się momenty na przemian: niespójne, ekscytujące, romantyczne, drażniące, całkiem zbędne i zbytnio spłycone.
Garść nadziei
Jeśli potraktujemy tę powieść w kategoriach romansu, spędzimy czas bardzo przyjemnie, bowiem zarówno Jay jak i Matilda zachowują się w klasyczny sposób – uwodzą się, zaczepiają, prowadzą pikantne dialogi i działają na siebie niczym dwa magnesy. Jednak jeśli ktoś oczekuje fascynującej podróży po świecie iluzji, naszpikowanej akcją i magią – zawiedzie się. L.H. Cosway nie wykorzystała potencjału drzemiącego w powieści, spłyciła dobrze rokujące wątki i nie zadbała o motywację postaci. O ile łatwo zrozumieć ogólną intrygę (całkiem zgrabnie nakreśloną), o tyle motywacja "czarnych charakterów" do dziś pozostaje dla mnie niejasna, a jej wyjaśnienie dość mętne.
Wielkim plusem książki są kreacje postaci, zarówno pierwszo, jak i drugoplanowych. Jay i Matilda, co oczywiste, zatrzymali moja uwagę na dłużej, ale również Jessie czy ojciec Matildy zasługują na to, by o nich wspomnieć. Wszyscy byli "jacyś", posiadali wachlarz unikalnych cech i właściwie zbudowali klimat powieści. Niestety zostali dość niezgrabnie wrzuceni w wir wydarzeń, które ich przytłoczyły.
Podsumowując, książka nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia, jak oczekiwałam, jednak nie żałuję, że ją przeczytałam. Postać Jaya, tak podobna do Dynamo, jego charakter i tajemniczość przekonały mnie, jednak intryga oparta na niestabilnych fundamentach o mały włos nie runęła pod naporem nieporadnych zabiegów autorki. Troszkę szkoda zmarnowanego potencjału, jednak końcówka powieści daje nadzieję, na lepszy kolejny tom. Mam wrażenie, że L. H. Cosway kończąc swą opowieść zrozumiała na czym polega pisanie potencjalnego bestsellera. Osiągnęła równowagę między zwyczajnością, a intrygującą tajemnicą. A to dobrze wróży na przyszłość.
Dla kogo?
Książkę polecam wielbicielom gorących romansów, nasyconych erotyczną grą słowną – uprzedzając pytania, to nie jest erotyk, cała namiętność kryje się w głowie :)
Szczegóły
Tytuł: Sześć serc
Autor: L. H. Cosway
Cykl: Hearts tom I
Przekład: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Wydawnictwo: Filia 2016
Ocena
Treść: przeciętna z potencjałem
Styl: dobry
Okładka: idealna
Recenzja powstała we współpracy z portalem Duże Ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)