Żona alchemika – Paulina Kuzawinska. Obsesja silniejsza niż śmierć.
Alchemia od zawsze fascynowała badaczy, a pragnienie odkrycia metody zamiany ołowiu w złoto, odnalezienia eliksiru nieśmiertelności czy, jak w powieści Pauliny Kuzawińskiej, kamienia nazywanego bazyliszkiem (znanego również jako czerwona tynktura) przybierało często rozmiary obsesji. Za czym tak naprawdę tęsknili bohaterowie Żony alchemika? Czy ich obsesja okazała się silniejsza niż miłość i… śmierć? Przeczytajcie.
Co w fabule piszczy?
Kiedy młoda i piękna Weronika von Stiber dowiaduje się o śmierci męża, słynnego alchemika, ze wszystkich sił pragnie zacząć życie od nowa. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ okoliczności jego zgonu pozostają niejasne. Młoda wdowa postanawia wyruszyć do Pragi, żeby uzyskać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Wówczas w jej życiu pojawia się dwóch mężczyzn: pochodzący z Krakowa alchemik Michael Sendivogius oraz tajemniczy człowiek w złotej masce. Jaką rolę każdy z nich odegra w życiu Weroniki? Co ukrywał przed nią jej zmarły mąż?
Paulina Kuzawińska sprawiła mi nie lada niespodziankę. Przypadek sprawił, że w morzu polskich autorek wyłowiłam perłę, która niczym rasowy alchemik – namieszała mi w głowie. Nie znam wcześniejszych powieści autorki, ale po lekturze Żony alchemika mam ochotę rzucić wszystko i natychmiast nadrobić to karygodne zaniedbanie. Na stronie autorskiej pisarki znajdziemy opis: „Pisanie to mój sposób na to, żeby przenieść się w odmienną rzeczywistość – stąd moje zamiłowanie do minionych epok i czasów, które można ożywić słowami. Pociągają mnie wszelkie zagadki, tajemnice i dreszczyk emocji”. Muszę przyznać, każde z powyższych słów jest prawdą! Opowieść o pięknej, ale w pewien sposób naznaczonej, Weronice zawiera wszelkie wymienione wyżej elementy, a na dodatek została poprawnie osadzona w epoce i opowiedziana ozdobnym, urzekającym językiem.
Paulina Kuzawińska oczarowała mnie słowem, stworzyła unikalny, gęsty i charakterystyczny klimat. Całość opowiedziała używając przepięknych, barwnych i nasyconych emocjami zdań, do których trzeba się nieco przyzwyczaić (szczególnie jeśli na co dzień czytamy współczesną literaturę obyczajową). W efekcie skutecznie przeniosła mnie do minionej epoki i sprawiła, że stałam się częścią wykreowanego świata. Żona… nie nuży, a systematyczne zwroty akcji sprawiają, że czyta się z niegasnącym zainteresowaniem. Co ważne – Kuzawińska zadbała o niejednoznaczność bohaterów. Bardzo długo nie dało się określić, czy mamy do czynienia z „czarnym charakterem”, czy wręcz przeciwnie. W historii pojawiają się barwne, ciekawe postacie, niekiedy posiadające wątpliwą moralność, a fabuła skupia się nie tylko na obsesji alchemicznej, ale też na różnych rodzajach miłości (nie tylko romantycznej) oraz na zasadach obyczajowych panujących w XVI w. Autorka wiernie oddała klimat epoki i sprawiła, że uwierzyłam we wszystko, co chciała mi, jako czytelnikowi przekazać.
Czytając Żonę alchemika przemierzyłam wraz z bohaterką zaułki zamku Krawarz, brnęłam w śniegu i szukałam rozwiązania zagadki. Zafiksowałam się na punkcie znalezienia męża Weroniki tylko po to, by na końcu nie móc sobie darować, jak bardzo dałam się podejść. Fabuła ujmuje nie tylko swoją świeżością, ale też osobliwym klimatem, atmosferą niepokoju i perfekcyjnie powiązanymi wątkami. Rewelacyjny plot-twist dopełnia całość i sprawia, że historia zapada w pamięć. Jeśli chcecie poczuć ten klimat i te emocje, a od literatury oczekujecie przede wszystkim rozrywki i wielowątkowej akcji, najlepiej osadzonej w klimacie minionych epok to zachęcam do lektury.
Szczegóły
Tytuł: Żona alchemika
Autor: Paulina Kuzawińska
Wydawnictwo: Lira 2022
Gatunek: powieść historyczna
Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie i proszę, nie obrażaj nikogo.
Masz pytania, wnioski, spostrzeżenia? Pisz śmiało ;)